Wiosna, 21
marca 1845r., Miragville, Irlandia
Egzystuję tu od roku
1825 i jeszcze żadne szczęście mnie nie spotkało. Moje życie jest puste. Nie
cieszę się nim wraz z bliską mi osobą. Jeszcze jej nie
spotkałem. Albo widziałem i nie poznałem. Zostałem wychowany w miłości, ale nie
odczuwam jej. Moja matka chce dla mnie jak najlepiej i pragnie, abym poślubił
księżniczkę Alamassie. Cieszę się ogromnie, że Vivienne jest w moim życiu
obecna, jednak od siódmego roku życia moim mistrzem był mój ojczym. Swojego
ojca nie pamiętam. Z opowiadań wiem tylko tyle, że wyruszył w nieznane i nie
wrócił. Chyba byłem po prostu za mały, aby
to pamiętać. Jestem dżentelmenem,
o którym marzą panny, lecz czy to nie mężczyzna stara się o rękę, serce i
przychylność damy?
Pragnę
podróżować, zachować młodość. W najbliższym czasie żadnych ożenków! Cóż, cieszę
się, że przynajmniej będę mógł odkrywać nowe lądy i bywać w miejscach
zasianych tajemnicą. Jak na postawnego blondyna o niebieskich oczach oczaruję
swoją matkę, a ta przekona mego ojczyma, żeby pozwolił mi opuścić moje rodzinne
strony i udać się tam gdzie nogi mnie poniosą.
Trzy dni temu ciężko zachorowała służka mojej matki, Vivienne Rude. Mój przybrany ojciec, Torin Rude postanowił zostawić wszystkie mniej ważne sprawy i zająć się sprowadzeniem kogoś, kto pomoże Adain szybko wrócić do zdrowia. Adain to nie tylko najwierniejsza z poddanych mojej matki. Adain zdobyła przychylność i jest traktowana jak jej rodzona siostra. Moja matka otacza opieką wszystkich. Jest łaskawa i miłosierna. Zaraziła też tym mego ojczyma. To jest miłość, która przyniesie swoje owoce już wkrótce. Tak. Jest brzemienna. Mogę się spodziewać, że dziecko będzie silne i zdrowe. Po ojczymie musi być.
-Rahl! - zdołałem usłyszeć ciche krzyknięcie gdzieś z dołu pałacu.
Muszę szybko się przyodziać. Nie wypada mi zejść prawie nagim.
Kiedy schodziłem po schodach, do moich uszu dobiegała przyćmiona szlochem muzyka. Płacz był mi znany. Nie słyszałem go wiele razy, ale znam go. Należał do Vivienne Rude. Na dole stał jednak tylko Torin.
Kiedy schodziłem po schodach, do moich uszu dobiegała przyćmiona szlochem muzyka. Płacz był mi znany. Nie słyszałem go wiele razy, ale znam go. Należał do Vivienne Rude. Na dole stał jednak tylko Torin.
-Rahl, posłuchaj... - głos Torina był smutny i
pełen obawy. –Wiesz o ciężkiej chorobie Adain, prawda?
-Tak, wiem. – co mogłem innego odpowiedzieć? Nie trudno było zgadnąć.
-Ta choroba jest nieuleczalna. Nie wiem czy nie jest też zakaźna.
Kobieta, która dała ci życie chce, abyś opuścił ten dom, tych ludzi i wrócił tu
kiedy wszystko wróci do normy –powiedział to tak szybko i z takim przejęciem, że zacząłem obawiać się o życie
Vivienne i ich nienarodzonego potomka.
-Ale...
nie zostawię was tutaj samych. Obawiam się o wasze życie. Wyjedźcie ze mną. –Byłem przekonany, że ogarnia mnie gniew,
gniew, którego nie znałem.
-Synu
mój ukochany! - zaczął. -Jesteś moim
największym skarbem i nie pozwolę ci tu zostać. To jest decyzja moja i mojej ukochanej.
Wiesz, że Adain jest dla niej kimś więcej niż tylko służką. Twoja matka chce
dzielić z nią jej ostatnie chwile. Jeżeli jej los również spotka ciebie,
Vivienne zostawi mnie i nigdy nie
wybaczy. Jako twój ojciec proszę cię o posłuszeństwo - dokończył błagalnym tonem.
Jestem posłuszny, a więc spełnię prośbę. Jednak sercem chcę pozostać tutaj z nimi.
-Obiecaj mi coś ojcze - ręce
mi dygotały, serce zaś zaczęło przyspieszać. –Obiecaj, że powiadomisz mnie o
ewentualnym powrocie. Napiszę wam adres mojego zameldowania. Jeśli tego nie zrobisz, wrócę tu - dodałem z groźbą.
Musiał chwilę pomyśleć, na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Rzucił tylko szybkim „obiecuję” i
zaproponował, że Aleksandro pomoże mi się spakować. Moim celem było jak
najszybsze opuszczenie tego miejsca. Mam
jednak nadzieję, że nikt więcej nie ucierpi.
Spakowałem wszystko, co będzie mi potrzebne. Łącznie z pieniędzmi
i ubraniami. Kiedy opuszczałem bramy tego miejsca, spojrzałem na wszystko uważnie raz jeszcze, abym dobrze
je zapamiętał. Uśmiech rodziców i nadzieję w ich sercach. Spełnię jedno ze swoich marzeń. Zacznę
podróżować...
Ciekawie się zapowiada, a styl bardzo mi się podoba. Czy to będzie coś o wampirach, czy też będzie to powieść, osadzona w XIX wieku? Młodzieniec w podróży wieszczy przygody, a to lubię :)
OdpowiedzUsuńCzy mogę prosić o informowanie mnie na TT o nowych rozdziałach?
Yas.
Oczywiście informowanie będzie :D
UsuńPierwszy raz czytam tego typu opowiadanie. Właściwie nigdy bym się też nie zabrała za czytanie takiego rodzaju bloga, ale piszecie go wy - to wystarczyło. I wiecie co? Zaczyna mi się podobać. Jak na razie wydaje mi się, że wszystko rozumiem. Czekamy na więcej rozdziałów. Wasza wierna fanka: Julia x. ♥.
OdpowiedzUsuńJa w przeciwieństwie do "Julia x.♥." zastanawiam się czy na pewno ogarniam. Tak totalnie nie mój klimat,że szok :P ale czyta mi się bardzo dobrze, nie wiem w sumie czy miałam okazję czytać "coś" Twojego Kasiu. Ładnie :) Zuza.
OdpowiedzUsuń