środa, 16 października 2013

Prolog cz. II

Wiosna, 23 marca, 1845 r., Darknessland, Irlandia

     Od kilku godzin leżałam na łóżku, siłą powstrzymując powieki przed zamknięciem się. Nie mogłam przecież zasnąć. Podeszłam do okna i spojrzałam na zachmurzone niebo, oświetlone jedynie wątłym blaskiem księżyca. Zjechałam wzrokiem niżej, na ogród i z ulgą stwierdziłam, że nikogo tam nie ma. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i wyjrzałam na korytarz. Ten również był pusty. Zapewne wszyscy już śpią. Przesunęłam zasuwkę, uniemożliwiając tym samym wejście komukolwiek do pokoju, pod moją nieobecność. Znów podeszłam do okna i tym razem zerknęłam na ogród z przerażeniem. Z trudem łapałam oddech, krew pulsowała w żyłach, a serce waliło o wiele szybciej niż zwykle. Miałam zejść po kamiennej ścianie mierzącej kilkanaście metrów? To niemożliwe… ale ta kamienna ściana była jedyną drogą do poznania prawdy o mojej przeszłości.

     Kilka dni temu moja guwernantka, wygadała tajemnicę mojej rodziny… po prostu ma za długi jęzor i powiedziała kilka słów za dużo. Zorientowała się, że powinna się zamknąć, ale było już za późno. Zmusiłam ją do powiedzenia wszystkiego co wie, grożąc że jeśli nie dowiem się tego z jej ust, pójdę z tym do moich, jak dotąd sądziłam, rodziców. Otóż okazało się, że Gabrielle Lace dwadzieścia lat temu poroniła, tym samym prawie tracąc życie. Mimo usilnych, wieloletnich starań, nie mogła zajść w kolejną ciążę. Za to udało się to jednej ze służek. Nie miała męża, a przecież być panną z dzieckiem to skandal! Moi „rodzice” zaproponowali, że się mną zaopiekują. Chojnie ją za to wynagrodzili, lecz kazali odejść ze służby w tym domu. Bo co by było gdybym pewnego dnia zorientowała się, że to po niej odziedziczyłam burzę rudych włosów i zielone oczy? Przecież ani Gabrielle, ani Lars nie posiada żadnej z tych cech. Głupia ja... że też nie zorientowałam się wcześniej…
Moja matka mnie sprzedała. Po prostu chciałam ją znaleźć i zapytać dlaczego. Czy to co mówią ludzie było ważniejsze ode mnie? Nie pragnęłam jej miłości, chciałam tylko by poczuła wyrzuty sumienia.
Muszę to zrobić.
Otworzyłam okno, a w moją twarz uderzył zimny podmuch wiatru. Po raz ostatni spojrzałam na trawę i przymknęłam oczy. Drżącymi rękoma chwyciłam się ramy i okna i przeszłam na drugą jego stronę. Lewą ręką, po omacku chwyciłam linę, a potem wyszukałam stopą jeden ze szczebli splątanej z lin drabiny. Włosy targane wiatrem właziły mi w oczy, utrudniając widok, a moje poranione od kamiennego muru ręce krwawiły. Mimo wszystko zdołałam zejść na dół. Rozejrzałam się w około, a potem zerknęłam w okno mojego pokoju, które niebezpiecznie się chybotało. Ale nie czas by myśleć o oknie, pobiegłam szybko do stajni, gdzie czekał stajenny, który jednocześnie był synem mojej guwernantki, Muriel.
Widziałam jak jego oczy błądziły po moim ciele, kiedy przed nim stanęłam. Żałosne. Odchrząknęłam znacząco, na co zmieszany spuścił wzrok na swoje stopy. Pociągnął za lejce, jednak już zniecierpliwiona wyrwałam mu je z ręki.
-Jest panienka pewna, że chce jechać sama? - zapytał z obawą brunet.
-Tak, dziękuję. Powinnam wrócić w ciągu dwóch godzin.  - odpowiedziałam chłodnym tonem i wskoczyłam na konia.
Sam chwycił za wodze i już po chwili znaleźliśmy się przed drzwiami pomieszczenia.
-Czy na pewno…  - zaczął, ale mu przerwałam.
-Tak. - tym razem mój głos był ostrzejszy. –Dziękuję, Sam.
Poprawiłam kaptur czarnej peleryny tak, aby podczas jazdy nie spadł z mojej głowy.
-Wio! - krzyknęłam i pociągnęłam kilkukrotnie za lejce, tym samym przyspieszając ruchy zwierzęcia, aż popędził galopem. Ohh.. gdyby to tylko zobaczył Lars.


     Jechałam w stronę pobliskiej wioski, myśląc nad tym, co właściwie powiem matce? Wcześniej skupiałam się głównie na tym, co zrobić by do tej rozmowy w ogóle doszło. Wzięłam głęboki oddech, jakoś sobie poradzę.
Z łatwością dotarłam do drewnianego domu, w którym według Muriel, mieszkała moja biologiczna rodzina. Zostawiłam klacz przypiętą do drzewa i zapukałam w stare drzwi, zupełnie nie przejmując się tym, że jest środek nocy. Otworzyła mi około czterdziestoletnia, ciemnowłosa kobieta,  z załzawionymi oczami, która jednocześnie wyglądała na przestraszoną.
-Witam, nazywam się Leanne Lace, przepraszam, że przybyłam w odwiedziny o tak niestosownej porze, lecz jest to jedyna szansa, abym mogła złożyć tutaj wizytę. - wyrecytowałam.
-Oczywiście, niech panienka wejdzie. - odpowiedziała wieśniaczka, wpuszczając mnie do domu. 
Aż podziękowałam w duchu losowi, że nie wychowałam się w tym domu. Było to niewielkie, zniszczone pomieszczenie, składające się z zaledwie kilku izb, które wręcz emanowały wieśniactwem.
-Niech panienka usiądzie.
Kobieta wskazała na krzesło, które mimo wewnętrznych oporów po chwili zajęłam.
-Napije się, panienka, herbaty?
-Nie. Dziękuję. Zaraz będę musiała wracać. Chciałam tylko chwilę porozmawiać. - zaczęłam. -Powiedziano mi, że znajdę tutaj moją matkę. - wypaliłam prosto z mostu.
Zmierzyłam wzrokiem kobietę, która teraz wyglądała na bliską ataku serca.
-Najświętsza panienko! Miałaś nigdy się o tym nie dowiedzieć…
-Ale się dowiedziałam, chyba mam prawo znać prawdę. Czy to ty nią jesteś? - wstałam z krzesła i podeszłam do kobiety bliżej, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.
-Jestem twoją ciotką. Moja siostra, Sally, odebrała sobie życie kilka miesięcy po twoich narodzinach. To wszystko, co mogę ci powiedzieć.
Cudnie… więc tak ryzykowałam tylko po to, aby dowiedzieć się, że moja matka się zabiła?
Prychnęłam, doskonale zdając sobie sprawę, że takie zachowanie nie przypada młodej damie.
-W takim razie, dziękuję. Wiem wszystko, co chciałam wie…. - moją wypowiedź przerwał krzyk zza drewnianych drzwi. Zaciekawiona pognałam za moją ciotką w stronę izby, z której dobiegał głos.
Na łóżku leżała starsza kobieta, z włosami przyprószonymi siwizną. Jej podpuchnięte, zielone oczy od razu skupiły się na mnie.
-Leanne! - wychrypiała kobieta.
-Mamo! - wieśniaczka podbiegła do jej łóżka z przerażoną miną i spojrzała na mnie. –Skąd ona zna twoje imię?! Przecież nie mieliśmy o tobie żadnych wieści od chwili narodzin.
-Leanne, podejdź. - powiedziała osłabionym głosem kobieta.
Z trudem ułożyła się w pozycji pół siedzącej, wyjęła z szafki grubą, starą, zniszczoną księgę i wyciągnęła ją w moją stronę, opadając na łóżko.
Zbliżyłam się do łóżka, a kobieta chwyciła mnie za rękę i spoglądając, jakby z nadzieję, podała mi przedmiot.

-Leanne, jesteś… jesteś… -wymruczała ostatkami sił. -jesteś… - po tych słowach jej oczy zamarły w bezruchu i wydała ostatnie tchnienie.


~~~
Witam! Będę miała przyjemność prowadzić tego bloga z Kasią. Ostatnia część prologu dodana, a teraz Kasia w ciągu kilku dni powinna dodać pierwszy rozdział.
Pozdrawiam :) xx

4 komentarze:

  1. Już Was kocham XD
    Domyślam się, że losy dwójki młodych bohaterów w którymś momencie się splotą. Ciekawi mnie, co zawiera księga, którą dostała dziewczyna, i kim jest. Sądząc z wyglądu( ruda!) w tamtych czasach mogła być albo czarownicą, albo kimś w tm rodzaju. Może ma jakieś paranormalne umiejętności, o których nie wie? Boże, tyle róznych możliwości i trzeba czekać, aż sprawa sama się wyjaśni.

    Dodaję bloga do polecanych u siebie, poza tym uważajcie mnie za swoją pierwszą fankę.
    Pozdrawiam. Yas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie będzie to dla Kasi coś urażającego, jeśli skomentuję oba prologi tutaj, prawda?
    Chciałam napisać coś poważnego, wiecie (znaczy Ania wie), że zazwyczaj muszę się do czegoś doczepić. Oczywiście wychodzi to z mojego dobrego serduszka, bo ja tylko ludziom radzę, co należy poprawić. Ale wiecie, z Wami to ja sobie na razie odpuszczam. Tak strasznie się cieszę z tego bloga, że chyba popełniłabym grzech, wypatrując błędów!
    Kasiu, witaj w świecie autorek czy czegośtam, bo nie mogę się za nikogo podawać, lol. Bardzo fajnie jak na początek, naprawdę! :) Tylko brakuje mi opisu tego kaloryfera (jak ja kocham ciepłe kaloryfery! znaczy teraz to mówię o grzejniku), snape'owskich włosów i innych upiększeń, musisz się zrehabilitować :D
    Aniu, kochanie Ty moje, jak mi jeszcze kiedyś powiesz, że Ty ,,to już nie umiesz pisać'', to Ci chyba grzmotnę patelnią w twarz, żeby Cię Niall nie mógł całować, bo będziesz opuchnięta i obolała! Tak strasznie się cieszę, że nareszcie mogę czytać coś Twojego! :'))))
    Kocham Was dziewczynki i życzę mnóóóóóóóóstwa weny!
    P.S. Wiecie, dokończyłam sobie ostatnią wypowiedź pani babci i czuję się fajniejsza od innych, buahahaha. Mary_Jo ma chody!
    Teraz jedynkę poproszę, no szybciutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że od bardzo dawna nie czytałam zwykłego opowiadania (znaczy czegoś nie fanfiction) to po prostu teraz czuję, że będę z niecierpliwością czekac na nowe rozdziały. Oba prologi są świetne. Wprawdzie pierwszy z początku mnie trochę zmylił, jednakże nastój jaki się tam wkradł w zupełności mnie oczarował i normalnie się zakochałam :) W drugiem zaś pojawia się nutka tajemnicy, zwłaszcza pod koniec, która aż intryguję. Podoba mi się też sama postac bohaterki, która, wnioskuję, jest osobą z charakterkiem. Nie wiem co by tu jeszcze napisać hmmm...o już wiem, jakbyście mogły mnie informować o nowych rozdziałach (np. na twitterze- taka sama nazwa jak w podpisie :) )to było by cudownie ^^
    Pozdrawiam i życze weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny przede mną świetnie komentują wasze opowiadanie i w większości się z nimi zgadzam. Ja, nie mam takich zdolności pisarskich i nie umiem wyrazić moich odczuć w komentarzu. Po prologu patrząc: Kasia pisze bardziej przygodowo, ale za to Ania - tajemniczo. Razem świetnie się dopełniacie i tworzycie świetne opowiadanie. Powiem tylko tak: może i dodaje najgorsze komentarze, ale za to podoba mi się bardziej niż innym. :D Wasza wierna fanka: Julia x. ♥.

    OdpowiedzUsuń