sobota, 26 października 2013

Rozdział I

     Nigdy nie sądziłem, że podróż może być tak męcząca i nieciekawa jednocześnie... choć nie do końca nieciekawa.  Przemierzając  drogę z Miragville do Darknessland, dostrzegłem pewne zjawiska, których  nigdy nie doświadczyłem i nie były mi znane.

     Początkowo miałem przybyć do Sulinagnes, ale okazało się, że nie ma wolnych miejsc dla przybyłych. Nawet małego pałacyku. Wystarczyłby mi chociaż jeden pokój. Nie ukrywam jednak, że przywykłem do luksusu i trudno byłoby mi się dostosować do nowych warunków. Tak więc musiałem opuścić to miasto z nadzieją, że przybędę do urokliwego miasteczka. Nic bardziej mylnego.
Przemierzałem wsie, mniejsze osady, większe miasta, a nawet miejsca niewyglądające na miasteczka i spostrzegłem, że ludzie żyją bardzo skromnie i w cierpieniach. Zauważyłem pewien kontrast między mną a nimi. W zasadzie jedyne, co mi się rzuciło w oczy to ich ubiór i sposób bycia. Ubranie skromne, ale schludne. Lecz przy mnie wyglądali jak biedacy. Siedząc i wyglądając przez maleńkie okno, uświadomiłem sobie, że taki los może spotkać również i mnie. Jestem przecież daleko od domu. Sam. Jeśli skończą mi się pieniądze… będę musiał zatrudnić się do pracy. Nie pracowałem nigdy. Nie znam reguł, które obowiązują w miejscach pracy. Jeśli jednak trafię do czyjegoś domu jako sługa, mogę z niego już nigdy nie wyjść.

     Pamiętam doskonale miejsce, w którym zatrzymałem się na krótki postój. Bardzo mnie ucieszył ten widok. Stałem nad brzegiem morza wsłuchując się w jego szum. Moje bose stopy pragnęły kontaktu z wodą. Kiedy do niej wszedłem, zapragnąłem rzucić się w morskie fale i popłynąć najdalej jak potrafię. Nawet niska temperatura wody mnie nie powstrzymywała. Ale postanowiłem, że tylko będę stał i obserwował. Trafiłem doskonale, bo akurat słońce zachodziło. Nic nie może się równać z zachodem słońca. Te kolory nieba przypominają mi moje dzieciństwo. Było kolorowe i szczęśliwe. I nagle w głowie zrodził się obraz mojej matki. Uśmiechała się do mnie. Nic nie mówiła. Tylko patrzyła i zalotnie się uśmiechała. Może to był znak, że jestem na właściwym miejscu i we właściwym czasie.
Nagle zrobiło się chłodno i widoczność się zmniejszyła. Zaraz zmrok i trzeba ruszać w dalszą drogę.
Wsiadłem do powozu mocno trzaskając drzwiczkami. To ze zmęczenia. Muszę przecież odpocząć, a to jest trudne. Jak dla mnie to ekstremalne warunki. Nigdy przedtem mój organizm nie był poddawany takiej próbie. Wyjrzałem raz jeszcze spoglądając na niebo, na którym ciemne chmury ułożyły się w kształt twarzy. Twarzy dziewczyny z długimi włosami. Zdawało mi się, że jest smutna, a z jej oczu spływają łzy po policzku z chmur. Z nieba jednak poleciał prawdziwy deszcz, a twarz się rozmazała. Schowałem się do środka i nie mogłem uwierzyć. Przecież takie rzeczy się nie zdarzają. Wziąłem to za oznakę prawdziwego zmęczenia i przez dobre pięć minut szukałem wygodnego miejsca do spania. Ułożyłem się na boku z wizją twarzy dziewczyny i zamknąłem oczy.

     Śniło mi się, że biegnę przez ciemny las z mieczem w dłoni, walcząc i broniąc życia młodego chłopaka. Jego oczy były puste, twarz bardzo wychudzona, a posturą przypominał małą zbłąkaną dziewczynkę. Goniło nas trzech postawnych mężczyzn, którzy krzyczeli, że w tym mieście nie ma miejsca dla osób, które są leniwe, kradną i nie chcą zmienić swojego życia na lepsze. W pewnym momencie rzuciłem w nich mieczem, który dzierżyłem w ręce i trafiłem jednego z nich. Miecz  przebił go całkowicie kiedy upadł na ziemię. Pozostała dwójka zrobiła się agresywniejsza. Przybyło im adrenaliny i bez trudu nas dogonili. Zacząłem krzyczeć.             
W tym samym momencie poczułem czyjeś ręce na mojej twarzy. Mężczyzna, który ma mnie doprowadzić do celu lekko uderzał swoją ręką w mój policzek.
-Panie Rude! - powtarzał zapewne już od dłuższego czasu.
Nie wiedziałem co się dzieje i otworzyłem pospiesznie oczy.
-Krzyczy pan już od dobrych paru minut i pomyślałem, że coś się dzieje! Zatrzymałem powóz i wszedłem do środka - zaczął się szybko usprawiedliwiać.
-Tak… ech… dziękuję za troskę o mnie.
Podparłem się na łokciach i poczułem twarde podłoże. Musiałem spaść w nocy z siedzenia. Cały kręgosłup mi doskwiera. Wstałem poprawiając swoje ubranie i przeczesując blond włosy swoimi sprawnymi dłońmi. Odchrząknąłem i uśmiechnąłem się. Pan Herruq zrobił to samo.       -Zdaje się, że śniło się panu coś złego. Proszę się nie martwić, to sen jedynie.
-Tak. Zgadza się. Zły sen. Gdzie jesteśmy? - Rzuciłem zmieniając temat.
-Jesteśmy prawie na miejscu. Za piętnaście minut powinniśmy dojechać. 
Wysiadł ze środka i zajął miejsce kierowcy. Ogarnęła mnie rozpacz. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek towarzyszyły mi nocne horrory. 
Usadowiłem się z powrotem na siedzeniu i jednocześnie zerknąłem na zewnątrz. Moim oczom ukazała się wspaniała budowla. Przypominała mały zamek z wielkimi tajemnicami. Wodziłem wzrokiem po niej, aż nie oddaliłem się od niej tak bardzo. Zaraz potem ujrzałem olśniewającą młodą dziewczynę z koszykiem. Kurczowo trzymała splecione ręce na obręczy. Miała długie, falowane, rude włosy upięte u góry grzebykiem w kolorze bordowym i hipnotyzujące zielone oczy. Odziana jedynie w białą suknię sięgającą do ziemi, szybkim krokiem zmierzała w nieznanym mi kierunku.

Nie zdążyłem krzyknąć za nią, bo szybko się oddaliła. Jej urok mnie oczarował. A zadziwiające jest to, że gdzieś już ją widziałem...

     Dotarłem na miejsce i błyskawicznie zacząłem się urządzać. Obiecałem, że jak tylko dotrę poślę moim rodzicom mój adres. Póki co miałem inne plany. Chciałem poznać imię tej dziewczyny. Poznać ją bardzo dokładnie.


     Mój mały zamek miał sześć komnat, dwie łazienki, miejsce do sporządzania posiłków, pomieszczenie dla gości i ogromny ogród, w którym mogę przesiadywać cały dzień. Z nią. Ona musi być moja.


     Szybko doprowadziłem się do porządku, podziękowałem panu Herruq'owi i odesłałem go do mojego domu rodzinnego wraz z wiadomością zwrotną. Sam zaś mogłem zająć się sprawami niecierpiącymi zwłoki.

     Wyszedłem w pośpiechu, lecz spokojnie się przy tym zachowując. Moja służba dostała polecenie dokończenia za mnie meblowania. Jestem wdzięczny, że jest to jednak moja posiadłość. Powinienem jak najszybciej odwdzięczyć się za to Torinowi.

     Wróciłem do miejsca, gdzie widziałem Piękną Nieznajomą. Z bukietem róż przeczesywałem okolicę. I natknąłem się na nią. Jednak tylko oczami. Nie wiedziałem, że dziś mam szczęście i spotkam ją jeszcze raz. Czas najwyższy ją poznać.

Ta budowla, którą się dziś zachwycałem, należy do niej. Mieszka w niej. Mam naprawdę szczęście. Szedłem ostrożnie do głównego wejścia i natknąłem się na małą karteczkę z widniejącym napisem "Leanne Lace". Jakaś wiadomość. Czyżby należała do niej?
-Dzień dobry! - Rzuciłem entuzjastycznie
-Dzień dobry. W czymś mogę pomóc? 
Jej głos, to głos anioła. W tak pięknym ciele jednak tylko taki musi być. 
Ogarnęła mnie chwila zadumy. Wyobrażałem sobie jak będzie krzyczeć mojej imię podczas naszych namiętnych nocy. Tak, zostanie moją żoną. Otoczę ją miłością, która będzie nieśmiertelna. Dam jej wszystko, czego zapragnie. Niech tylko zostanie moją żoną! 
Zamiast skupić się na skrawku papieru, uciekałem się do dalekiej przyszłości. 
Jednak jakże pięknej.
-Tak. To należy do panienki zdaje się -podałem jej karteczkę delikatnie muskając przy tym jej dłoń.
-Och, musiałam to zgubić dziś rano! Szukałam tego nieprzerwanie... Zechce pan wejść? - uśmiechnęła się do mnie promiennie.
-Z przyjemnością.
Wnętrze domu, w którym mieszka jest bardzo tajemnicze. Tylko tyle mogłem o nim pomyśleć, gdyż zaprowadziła mnie korytarzem prosto do kuchni. 
Spostrzegłem, że jest praktycznie sama, oprócz służby, którą odprawiła. Leanne wygląda na młodą kobietę. Nie ma pewnie nawet siedemnastu lat. Podszedłem do niej bliżej.
-To dla Pięknej Nieznajomej - podałem jej bukiet.
Przyglądała mi się przez chwilę, po czym wzięła bukiet i wstawiła go do wazonu uprzednio napełniając go wodą.
-Mów mi Leanne. - Głos miała tak samo miły jak na początku.
-Jestem Rahl Rude. Przybyłem dziś rano do Darknessland. Myślę, że zostanę tu na dłużej. 
-Panie Rude, to miasto kocha nowo przybyłych. Z tej okazji zawsze w środowe wieczory mieszkańcy spotykają się w Ratuszu, aby zaprzyjaźniać się z nowymi mieszkańcami. Zachęcam, aby przyjść. - Powiedziała podając mi herbatę.
Może i nawet się skuszę. Pod warunkiem, że Leanne też przyjdzie. Miło znać chociaż jedną osobę na takim spotkaniu.
-Leanne... też chodzisz na te spotkania? - Pytałem zaciekawiony.
-Och tak! 
Miałem wrażenie, że rozumiem ją bez słów. Jestem jej tak bardzo ciekawy. Nie planowałem ożenku. Chciałem podróżować. Wyszło odwrotnie. Pragnę się osiedlić i ożenić. Mam jednak dziwne przeczucie, że Leanne jest inna niż wszystkie kobiety. Oderwałem się znowu od rzeczywistości.
-Pojutrze jest środa... A ja jestem nierozeznany jeszcze gdzie co się znajduje. Chciałabyś mi towarzyszyć na tym spotkaniu?
-Na pewno się pojawię. Nie jestem jednak pewna czy sama czy w towarzystwie - zaczęła mówić z pogardą.

     Po skończonej herbacie i zjedzeniu domowych ciasteczek, na które nie ukrywam miałem wielką ochotę, gdyż byłem głodny, pożegnałem się i wróciłem do siebie. 

Tego dnia myślałem tylko o niej.
 

2 komentarze:

  1. O rany, uwielbiam takie historie. To dopiero jej początek, a ja już mam dreszczyk na myśl o dalszym ciągu. Jeeej, chłopak wpadł po uszy, albo tak mu się wydaje, to dopiero będzie XD Strasznie jestem ciekawa, jak będzie zdobywał swoją wybrankę i jak one będzie odbierać jego awanse. Domyślam się, że nic nie przyjdzie łatwo, mam nadzieję, że rozeźlony nie zrobi jej krzywdy... No, może troszkę...
    Zastanawia mnie wizja, którą miał, i jego sen. Zapewne w dalszych rozdziałach doczekam się wyjaśnień, ale do tej pory sama będę wynajdywała ich dziesiątki.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę Wam prawdziwego napadu weny twórczej.
    Yas.

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm.. ciekawe, ciekawe, ale musisz jeszcze dopracować interpunkcję. Razi mnie brak przecinka w wielu miejscach. Fabuła ciekawa.. dziwnie mi się czyta z tak wielkimi odstępami, ale ok. Zadziwił mnie ten cudowny szablon <3 Sama robiłaś?
    Podoba mi się tematyka z XVI - XVIII w. :3
    Tylko, że jest trudna... życzę Ci powodzenia i WENY! <3
    zapraszam do mnie - faraula82.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń