niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział III

     To było moje pierwsze i ostatnie pójście na spotkanie do Ratusza. Ci ludzie nie wiedzą nawet co to gościnność. A miła atmosfera? No może przez jakiś czas. Kiedy była Leanne i nie było przy niej George'a.
     Tak mi smutno, że czas z nią płynie tak szybko. Człowiek nie zdąży się nawet nacieszyć jej towarzystwem. Ale dobra rodzina, to i żelazne zasady. Chociaż... nie do końca wygląda, żeby była w tej rodzinie od początku. Jest nieobecna kiedy do niej mówią, nie reaguje na wołanie, no i jej uroda... jest inna niż jej matki. Mieszanka włosów jej rodziców nie ma nic wspólnego z jej kolorem. Tak bardzo jest tajemnicza. Czym mnie może jeszcze zaskoczyć?

     Po jej zniknięciu wróciłem jeszcze na jakiś czas do środka. Postanowiłem się upić i zapomnieć. Niestety drinków było coraz mniej, ale towarzystwa nie brakowało. Najlepiej chyba bawił się George. Siedząc pomiędzy uroczymi damami w towarzystwie alkoholu, zabawiał kobiety sprośnymi żartami, które wydawały się tak prostackie, że gdyby je usłyszał na trzeźwo, zdziwiłby się, że coś takiego mógł w ogóle powiedzieć.
Zdążyłem sięgnąć po ostatni przygotowany napój i postanowiłem udać się w stronę duszy towarzystwa, który jak się domyślam, zapomniał o rzeczywistości i zabawiał się z płcią piękną. Łapał, obmacywał, całował, szeptał obrzydliwe rzeczy do blondynki i pieszczotliwie zwracał się do kolejnej.
Te dziewczyny... takie puste bezwstydnice...
-George jesteś taki pijany, że własna matka cię nie rozpozna. - Uniosłem lampkę wina do góry, a moje usta poczuły zimny brzeg szklanego naczynia.
-Od kiedy mną się interesujesz? - Prychnął kąśliwie.
-Cóż... Jesteś najprawdziwszym pierwszym kandydatem, który być może poślubi najładniejszą dziewczynę w tej okolicy. A chyba nie chcemy, żeby było inaczej, prawda?
-Nawet gdybyś pragnął ożenku, a mnie by się znudziła, nigdy, powtarzam, nigdy jej nie dostaniesz. Musiałbyś mnie zabić -uśmiechnął się do blondynki, która całowała go coraz niżej...
-Nie kuś...
-Jeśli życie ci miłe, zejdź mi z drogi. Żebym nie musiał cię widzieć do końca tego spotkania, bo chamstwem tu powiewa.
-Nie wiem co rodzice Leanne w tobie widzą, ale szkoda, że teraz cię nie obserwują. Zmieniliby zdanie o potencjalnym kandydacie na męża ich córki, a przy okazji zwiększyliby moją  kandydaturę. - Rzuciłem w stronę mężczyzny mój pusty kieliszek i odszedłem.

     Kiedy opuściłem mury Ratusza, moją twarz przywitał chłody podmuch wiatru. A przecież teraz już prawie lato. Odpiąłem muszkę, rozchyliłem połę marynarki, wsadziłem ręce do kieszeni i poszedłem prosto do swojej rezydencji.

     Rano postanowiłem trochę się przewietrzyć, ponieważ cały czas doskwierał mi ból głowy.
Mój krótki spacer okazał się jakże owocny. Spotkałem panią Lace i jej męża Lars'a w parku. Siedzieli głośno o czymś rozmawiając. Byłbym głupcem, gdybym nie podszedł.
Przeczesałem ręką swoje blond włosy i z miną mężczyzny gotowego do ożenku szybkim krokiem znalazłem się obok nich.
-Witam panie Rude -Lars uścisnął mnie jakbym był jego najlepszym przyjacielem.
-Dzień dobry państwu. Tak sobie pomyślałem, że podejdę. W zasadzie nie mam tu zbyt wielu znajomych i każda rozmowa sprawia mi przyjemność. Podwójne szczęście, że mogłem spotkać akurat państwa.
-To bardzo miło z pana strony panie Rude -dodała Gabrielle.
-Proszę mi mówić Rahl.
-Och... prawie bym zapomniała! Mój mąż i ja mieliśmy zamiar zaprosić pana, znaczy ciebie Rahl, na uroczysty obiad w niedzielę. Wiesz... bardzo interesuje mnie sztuka, zwłaszcza malarstwo. Jestem w stanie ocenić człowieka po tym jak maluje. A ty wydajesz się profesjonalistą. -Matka Leanne pokryła się rumieńcem i szybko spuściła oczy.
-Tak. Ja również tak twierdzę. A to czym interesuje się moja żona jest również moim zainteresowaniem -Lars uśmiechnął się do żony splatając swoją rękę z jej dłonią.
     Przecież nie mogę się teraz wycofać. Nie mogę odpuścić. Taka okazja miałaby przejść bez echa?
To tylko jeden obiad. Jeden obiad w towarzystwie Leanne. Wart milion dolarów.
-Ciekawa propozycja. Oczywiście chętnie z niej skorzystam. O której godzinie państwu odpowiada?
-Myśleliśmy o 16:30. Nie jest to późna pora. Chyba że tobie, Rahl, nie odpowiada?
-Perfekcyjnie. Będę o wyznaczonym czasie. Naturalnie dziękuję za zaproszenie -prawie wstawałem z ławeczki.
-Rahl... Zaproszeni również zostali rodzice George'a jak i on sam. Rozumiesz... Kandydat na męża naszej córki... -Pan Lace nie był do końca przekonany wypowiadając te słowa.
-Postaram zachować się przyzwoicie. Nie szukam w nim zaczepki lecz zrozumienia.
-Mówiłam ci kochanie, że Rahl to profesjonalista? -Pani Lace pocałowała swojego męża.

     Mam tylko parę dni, żeby ten dzień był idealny. Parę dni, żeby dobrze ułożyć plan działania. Parę dni, żeby rozkochać w sobie Leanne.
Zapomniałem spakować z rodzinnego domu swojego stroju odświętnego. Musiałem zadbać również i o nienaganny wygląd i powierzyłem go najlepszej krawcowej w mieście. Swoją drogą Darknessland ma najlepszych fachowców w całej Irlandii!
     Poświęciłem swój wolny wieczór na rozmyślanie na temat różnych rzeczy. Nie dostałem odpowiedzi od rodziców, ani od nikogo kto mógłby potencjalnie do mnie napisać. Jeżeli nie napiszę do nich, powiedzą, że o nich zapomniałem. Ale jak mógłbym zapomnieć? Mam ich w sercu na zawsze. W najbliższych dniach zakupię papier listowy i postaram się zadbać o każdy szczegół ich sfery duchowej, żeby przesłać im chociaż trochę mojego szczęścia i rozświetlić ich szare dni związane z chorobą.

     Niedziela zapowiadała się piękne. Słońce wdarło się do mojego pokoju, więc usiadłem na moim ogromnym łóżku i uśmiechnąłem się do siebie. Popatrzyłem na wolne miejsce. Na pustą poduszkę. Brakowało przy mnie w tym momencie jedynie kobiety, z którą mógłbym budzić się i zasypiać. Nie martwiąc się o to co będzie tylko żyć chwilą obecną. Bo życie jest zbyt krótkie na zmartwienia. Zbyt krótkie, aby planować zemsty i zbyt długie, jeżeli nie ma się w nim bliskiej ci osoby.
Rozległo się pukanie do drzwi i przerwało snucie moich planów z udziałem Leanne.
-Dzień dobry panie Rude. -Moja służąca Iris podała mi śniadanie do łóżka.
Niezwykle piękna kobieta. A piękna kobieta jest niebezpieczna. Tak piękna kobieta, że zerwała zaręczyny z ówczesnym narzeczonym narażając swoją rodzinę na upadek. I z braku pieniędzy niestety przyszło jej służyć innym.
-Iris... zostań proszę. -Wskazałem miejsce obok mnie.
-Jeżeli czegoś panu brakuje, doniosę.
-Nie. Nie to mam na myśli. -Popatrzyłem jej głęboko w oczy i chwyciłem jej dłoń. Zadrżała.
     Ostrożnie usiadła obok mnie jakby spodziewała się czegoś co nigdy się nie wydarzy. Chciałem porozmawiać. Naprawdę potrzebowałem rozmowy. A przy okazji poinformować, żeby nikt nie trudził się na wieczór z szykowaniem posiłku.

     Wyszedłem, żeby się odświeżyć, a kiedy wróciłem, spostrzegłem, że na krześle umiejscowione jest moje zamówienie, które uszyła dla mnie krawcowa.
Szykowałem się cały ranek. Przeprowadzałem sam ze sobą dialogi, aby być przygotowanym na wszystko. Oczywiście wszystko przed lustrem. Eksperymentowałem z uczesaniem, mimiką twarzy, chodzeniem, gestykulacją.
Przed samym wyjściem na uroczysty obiad, znalazłem chwilę na udanie się po kwiaty. Nie chciałem obarczać tym służby, bo sam chciałem wybrać najpiękniejszą wiązankę i dwa inne bukiety.

-Witam cię drogi Rahlu! Proszę, wejdź. - W drzwiach stanęła Gabrielle Lace w towarzystwie męża i zapraszali mnie do środka.
Podałem kwiaty pani Lace i Joannie Creswell. W tyle dostrzegłem Christophera. Męża Joanny oraz George'a wystrojonego jak bożonarodzeniowa choinka. Ubiorem przerósł nawet swoją matkę.
I ona.
Leanne.
     Wyglądała tak anielsko i niewinnie. Miała na sobie czerwoną suknię z odkrytymi ramionami, zakrytymi jednak przez jej rude włosy. Dobrze trafiłem z kwiatami. Kupiłem pod kolor jej kreacji.

     Zaczęło się tak jak powinno. Grzecznie i przyjemnie. Leanne starała się nie patrzeć i nie zwracać uwagi na George'a.

-Rahl, jeśli masz chwilę, chciałabym ci pokazać moją kolekcję obrazów. Co prawda nie są skończone, ale mam nadzieję, że już dobrze się prezentują - zagaiła Gabrielle.
Udałem się z nią na piętro. Natknąłem się również na wzrok Leanne. Kiedy dostrzegła, że na nią spoglądam, szybko odwróciła głowę.
     Gabrielle odsłoniła wszystkie swe dzieła. Przedstawiały głównie lasy i potoki. Na jednym była postać małego dziecka. Dziecka z oczami Leanne. Dziwne.
-Są wspaniałe. Kiedy je pani skończy na pewno dobrze pani na nich zarobi. Sam nawet bym się skusił. - Odpowiedziałem, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Miłe słowa. Dają wiele sił na dalszą przygodę z malarstwem.

Kiedy schodziłem, natknąłem się na George'a, który wyciągnął fajkę i ruchem zachęcił mnie, abym do niego dołączył.
Podszedłem.
-Wiesz, czemu zaciągnąłem cię na stronę? - zapytał jakbym nie był tu wcale mile widziany.
-Żeby pokazać jaki zakochany w sobie jesteś?
-Ty głupcze! Ten obiad to obiad zaręczynowy. Poślubię Leanne. - Zaciągnął się dymem i o omal się nim nie zadusił. -Będę się z nią kochał, aż straci przytomność -szyderczo patrzył na mnie.
Odwróciłem się i zobaczyłem Leanne.
-Po moim trupie.
Uderzyłem go w twarz i złamałem mu nos. Z takimi obrażeniami zaręczyny na pewno się nie odbędą.
-Jesteś zwykłym prostakiem, Rahl!
Poprawiłem jeszcze dwa razy, aż stracił przytomność i wyszedłem z tarasu. Dla niepoznaki zająłem miejsce przy stole. To samo uczyniła Leanne, która w drodze do stołu wyszeptała "dziękuję".
     Usłyszałem krzyki i damski głos błagający o lekarza.
 Obiad trwał krótko i zakończył się niespodzianką, ponieważ George stracił pamięć.

5 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się wasze opowiadanie : )
    Akurat te czasy to ja uwielbiam, no i ta akcja ze złamanym nosem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Ale akcja ^^ "lofciam" głównych bohaterów... są tacy wyraziści i... ponadczasowi? tak, można tak powiedzieć ^^ Rahl to trochę taki cwaniaczek, ale za to go lubię :) a Leannie ma charakterek ^^
    założę się, że zdziwienie głównej bohaterki Leannie będzie ogromne po tym jak okaże się, że jednak ma moc ^^ Ciekawe czy Rahl weźmie ją za żonę :)
    Macie wspaniały styl pisania. Szczerze nie rozpoznałabym która pisze który rozdział ^^"
    Bardzo oryginalny pomysł. Świerzy i ciekawy.
    Przepraszam, że dopiero teraz czytam waszego bloga, ale na początku jakoś wasz komentarz mi umknął ^^" dopiero dzisiaj patrzę, że jest 1 kom więcej niż był. Trochę mi głupio :( ale zapraszam na nowy rozdział u mnie.
    Pozdrawiam i jednocześnie przepraszam
    Diaw :D
    http://tajemnice-trzeciego-wymiaru.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tym nowym rozdziałem to pomyłka =.=" z rozbiegu napisałam xD

      Usuń
  3. Powiem Ci, Kasiu, że radzisz sobie naprawdę dobrze, jak na początek kariery pisarskiej :) Co prawda Twój styl potrzebuje jeszcze solidnych szlifów, ale myślę, że praktyka wykona je nawet bez Twojej wiedzy.
    Historia nabiera kolorów, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak realne mam wyobrażenia Rahla, czytając Wasze rozdziały. Nie pogłębiajmy się jednak w przyczyny, bo prawdopodobnie same nasuwają się nam wszystkim, haha :D Jedynym, co mnie tutaj troszkę zraziło, jest ostatni fragment. Oczekiwałabym dokładniejszego opisu całego zdarzenia. Poza tym nie wierzę, żeby zebrani nie dociekali, co takiego stało się George'owi, a podejrzenie raczej samo padłoby na Rahla.
    Ogólnie bardzo mi się podoba i już czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
    Życzę weny! x
    / forbidden-feeling & waytofindeachother

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S. Podczas czytania ciągle sprawdzałam, czy to ten szablon, czy mam brudny ekran, hahahaha :D #musiałam

    OdpowiedzUsuń