poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział IV

     Stałam obok pani Creswell słuchając jej lamentu. Jej małżonek szybko przebadał syna i z ulgą stwierdził, że nic poważnego mu nie dolega. Miał jedynie złamany nos. Zaledwie po kilku minutach odzyskał przytomność i natychmiast wszyscy zaczęli go wypytywać co mu się przydarzyło, jednak nie mógł sobie przypomnieć. George był krętaczem i nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że udaje tylko po to, aby potem mieć czym szantażować Rahla... jednak dziś, po raz pierwszy w życiu, ujrzałam w jego oczach panikę. Naprawdę nie mógł sobie przypomnieć niczego, co stało się tuż przed upadkiem.
Co dziwne, było to jak spełnienie mojego życzenia. Kiedy Rahl okładał pięściami George'a nie marzyłam o niczym innym, jak o tym, aby zapomniał o tym zdarzeniu, albo przynajmniej nie pamiętał, że byłam przy tym ja... i rzeczywiście ostatnim, co zapamiętał George przed upadkiem, było jego wyjście na fajkę...
Matka George'a posyłała Rahl'owi posępne spojrzenia. Wiedziałam, że to jego podejrzewa, mimo że moja matka ręczyła za niego, twierdząc że cały czas był przy niej. Całe szczęście Joanna miała na tyle szacunku do mieszkańców tego domu, aby nie kreować tutaj fałszywych oskarżeń.
Tymczasem ja miałam mieszane uczucia. Owszem, zaręczyny z pewnością nie odbędą się dzisiaj, ale co mi pomoże odwlekanie tego na później? Pewnego dnia i tak zostanę żoną tego człowieka. Łatwo było wmawiać rodzicom, że ucieknę z domu, jeżeli mnie zmuszą do małżeństwa, ale czy naprawdę byłabym do tego zdolna? Nie, za bardzo się boję. Mam szesnaście lat, nigdy niczego mi nie brakowało, jak miałabym sobie poradzić zdana tylko na siebie? Nie jestem zdolna do pracy... zresztą kto by mnie zatrudnił, kiedy tak naprawdę nie umiem niczego robić?
Poza tym miałam kolejny problem. Nawet jeśli nie wyjdę za George'a, w kolejce ustawił się Rahl. Co prawda, jeżeli miałabym wybierać między Georgem, a nim, wybrałabym właśnie jego... tyle, że ja naprawdę nie jestem gotowa na zamążpójście. Nie wyobrażam sobie siebie w roli żony czy matki. Chcę zaznać trochę życia. Chcę aby ktoś mnie pokochał, a nie brał za żonę tylko z powodu majątku rodziców.
Czy George mnie kochał? Nie byłam nawet pewna czy czuję do mnie choć odrobinę sympatii... wręcz czułam, że mnie nienawidzi. Nie miał do mnie krzty szacunku... ale czy on miał szacunek do kogokolwiek? Zabawiał się kobietami, które wierzyły w jego słodkie słowa i wykorzystywał je do zaspokojenia swoich potrzeb. Mimo wszystko ze mną było jeszcze gorzej. W stosunku do mnie nawet nie chciało mu się używać tych "słodkich słówek". Wprost powiedział, że pragnie mnie poślubić tylko po to, aby się ze mną kochać, ale czy Rahl ma co do mnie inne zamiary? Przecież nie zna mnie kompletnie. Widział mnie zaledwie parę razy. Jedyne co mógł do mnie czuć to pożądanie. Każdy twierdzi, że jestem naprawdę piękna... ale ja tą urodę przeklinam. Gdyby nie ona George by na mnie nawet nie spojrzał, Rahl zapewne również. Mogłabym się nacieszyć latami panieństwa.
-Leanne, czy wszystko w porządku?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos matki, który krążył po mojej głowie niczym echo, naprawdę nie było ze mną najlepiej. Czułam jak tracę kontakt z otoczeniem, a po chwili poczułam jak tracę równowagę. Opadłam w czyjeś ramiona i to było ostatnią rzeczą jaką zarejestrowałam.

     Otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Rahla, na której malowała się czysta panika. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Podniosłam wzrok i dopiero wtedy zauważyłam, że nie stoję na własnych nogach i jestem w ogrodzie.

-Co ja tutaj robię? - wydusiłam słabym głosem, po czym moja głowa ponownie opadła na ramię blondyna.
-Osłabłaś, poproszono mnie, abym wziął cię na świeże powietrze. Zaraz pan Creswell do ciebie przyjdzie i zajmie się tobą, na razie są zbyt zaabsorbowani Georgem. - uśmiechnęłam się, widząc jak na jego twarzy maluje się oburzenie, ale cóż... synek lekarza cierpiał na ból głowy, a przecież to jest ważniejsze od mdlejącej dziewczyny.
-Już chyba go nie potrzebuję, możesz mnie już puścić?
Ostrożnie postawił mnie na podłożu. Byłam wręcz zaskoczona, że 'przypadkiem' nie dotknął żadnej części mojego ciała, której nie powinien dotykać żaden mężczyzna. George zawsze korzystał z takich okazji. To naprawdę okropne. Przez tego człowieka, zachowanie każdego porządnego dżentelmena wydawało mi się obce i dziwne. Trzymał mnie jeszcze przez kilka sekund za ramię, w razie gdybym nie była w stanie ustać.
-Lepiej? - zapytał wpatrując się we mnie swoimi niebieskimi oczami.
-Tak, dziękuję.
-Leanne, a może ty... no wiesz... jesteś w stanie błogosławionym? - zapytał skrępowany.
Zszokowana otworzyłam usta i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Za kogo on mnie uważał? Byłam porządną kobietą, a nie jakąś ladacznicą.
-Należało mi się. - skwitował tylko z uśmiechem.
-Należało. - potwierdziłam, wręcz warcząc na niego. Wyminęłam go i ruszyłam w stronę pałacu.
-Przepraszam, Leanne, nie chciałem cię urazić, ale już po raz drugi w mojej obecności zasłabłaś. W ciągu ostatnich miesięcy przywykłem do takiego stanu u mojej matki, która właśnie spodziewa się dziecka.
Zamilkł, gdy zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem. Zauważyłam kroczącego w naszą stronę George'a i zdesperowana wpadłam na niezbyt mądry pomysł. Nie miałam wiele czasu na zastanawianie się. Szybko zarzuciłam ręce na szyję Rahla i wpiłam się w jego usta. Blondyn położył swoje dłonie na mojej tali i przyciągnął bliżej siebie. Po kilku sekundach zaczęło do mnie docierać, co robię. Po raz pierwszy całowałam mężczyznę. Zawsze marzyłam o tym, aby mój pierwszy pocałunek był wynikiem miłości.... tym czasem był on wynikiem desperacji. Nie obchodziło mnie nawet, że będę miała teraz złą opinię, jedyne co się liczyło to to, że uniknę tym samym zaręczyn i małżeństwa z Georgem.
Czułam jak ktoś chwyta mnie za ramiona i ciągnie do tyłu.
-Ty mała dziwko! - warknął szatyn. Widziałam wściekłość w jego oczach. Jego ręka zbliżała się do mojej twarzy jak w zwolnionym tempie. Zacisnęłam powieki, czekając na cios. Kolejny dowód, że George nie nadaje się na męża.
-Kobiet się nie bije, George, nie wiesz o tym?
Odważyłam się otworzyć oczy, ale jedyne co ujrzałam to plecy Rahla.
-Nie rozmawiam z tobą, prostaku!
Miałam wrażenie, że zaraz skoczą sobie do gardeł.
-Nie pozwolę ci uderzyć w mojej obecności żadnej kobiety, a już na pewno nie Leanne.
-Czy ty nie masz mózgu, Rahl? Ona cię pocałowała, bo widziała, że idę ja i myślała, że jak zobaczę ją z tobą to ślub się nie odbędzie. Byłaś w błędzie Leanne, nie mam zamiaru informować rodziców o tym, co widziałem. Ukarzę cię w inny sposób, kiedy już zostaniesz moją żoną.
Złapał ze mną kontakt wzrokowy, a potem wyminął Rahla i nadstawił ramię, abym go wzięła pod rękę. Posłałam mu wrogie spojrzenie, po czym ruszyłam do pałacu, nie oglądając się na żadnego z mężczyzn.

     Głowa ponownie zaczęła mnie boleć, nie mogłam znieść wrzasków moich rodziców, próbujących dowiedzieć się od służby jak doszło do tego, że George wylądował na tarasie nieprzytomny ze złamanym nosem.

-Och, daj spokój, mamo! - w końcu nie wytrzymałam i wtrąciłam się w środek zdania mojej matce. -George to pijak, być może po prostu upadł i złamał sobie nos, wątpię aby stracił po takim czymś pamięć. Zapewne nie chce się przyznać do własnej głupoty. Poza tym nikt ze służby nie mógł wejść na taras!
Kilkanaście osób wbijało we mnie swój smutny i zszokowany wzrok. Przecież niedopuszczalnym było, aby córka odzywała się do rodziców w ten sposób.
Ojciec kazał służbie opuścić pokój i została w nim tylko nasza trójka.
-Leanne! Jak śmiesz?! Jesteśmy twoimi rodzicami, należy nam się szacunek! Nie możesz nam okazywać jego braku, a już na pewno nie przy służbie.
Ojciec poczerwieniał ze złości.
-Może miałabym do was szacunek, gdybyście nie chcieli wydać mnie za tego pijaka, tylko z powodu majątku! Nie obchodzi was, że będzie mnie zdradzał, bił, że będzie wiecznie pijany, że mnie nie kocha, liczy się tylko majątek!
-Kochanie, miłość przyjdzie z czasem. - moja matka siliła się na spokojny ton.
-Nie przyjdzie! Nie do niego. Mamo, on chciał mnie dziś uderzyć!
-Nie kłam, Leanne! Nie zmienisz naszego zdania i niech ci nawet przez myśl nie przejdzie, że wyjdziesz za mąż za tego malarza. Owszem, to sympatyczny chłopak, ale przy George'u...
Krew się we mnie zagotowała, kiedy usłyszałam słowa ojca.
-A kto powiedział, że ja w ogóle chcę wyjść za mąż? Mam szesnaście lat! Boicie się, że George znajdzie sobie kogoś lepszego, że tak prędko chcecie doprowadzić do tego ślubu? Prędzej się zabiję niż go poślubię!
Wybiegłam z pałacu. Nie wytrzymałabym dłużej kłótni z rodzicami.

     Oparłam się o drzewo i przymknęłam oczy. Byłam zmęczona i niewyspana. Wczoraj, gdy wróciłam z ogrodu, rodzice ponownie wszczęli ostrą wymianę zdań. Nie mogłam po tym zasnąć. Jasno dali mi do zrozumienia, że nie mam żadnego wyjścia, muszę poślubić młodego Creswella. Całą noc próbowałam coś wymyślić, ale nasuwały mi się tylko dwa rozwiązania. Jednym była ucieczka, drugim samobójstwo. Na żadne z nich się nie zdecydowałam, byłam tchórzem, choć w głębi serca wiedziałam, że pewnego dnia nie wytrzymam i opuszczę George'a. Może stać się to po kilku dniach małżeństwa, może po kilkunastu latach, ale byłam pewna, że do tego dojdzie i zapewne wybiorę tę drugą opcję.

     Mój spacer zakłócił czyjś głos. Wywróciłam oczami, kiedy zauważyłam George'a, na którego twarzy pojawił się bezczelny uśmieszek.
-Twój ojciec prosił mnie, abym cię odnalazł i przyprowadził na obiad.
-Sama bym trafiła. - odpowiedziałam lodowatym tonem i ruszyłam w stronę pałacu.
Czy nie było im mało po wczorajszym? Nie spodziewałam się, że dzisiaj również poproszą Creswelów na obiad.
-Nie tak szybko, Leanne - chwycił mnie za nadgarstek i zmusił, abym odwróciła się twarzą w jego stronę. -Pogarszasz tylko swoją sytuację. I tak zostaniesz moją żoną, a czy będzie ci ze mną źle czy jeszcze gorzej, to tylko od ciebie zależy. -zaśmiał się szyderczo.
-George, dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Mógłbyś wziąć sobie za żonę jedną z tych dziewcząt, które z przyjemnością usługiwałyby ci we wszystkim, czemu akurat mnie wybrałeś?
Zrobił minę jakby udawał, że zastanawia się nad odpowiedzią na moje pytanie.
-Pomyślmy... twoja rodzina jest zamożna, więc po śmierci twoich rodziców to ja otrzymam cały majątek, poza tym masz niezłe ciałko, a jak mi się znudzisz, z pewnością znajdę sobie kogoś innego na twoje miejsce i obrączka mi w tym nie przeszkodzi.
-Nigdy nie pozwolę ci się tknąć. - Wycedziłam przez zęby.
-Czyżby?
Gwałtownym ruchem przyciągnął mnie do siebie i zaczął dotykać moje ciało. Wyrywałam się jak mogłam, ale to nic nie pomogło. Kiedy pocałował moją szyję i zaczął zjeżdżać niżej, wpadłam w szał. Moją duszą władał tylko gniew. Po chwili Creswell wylądował na brudnej ziemi.
-No, Leanne, nie spodziewałem się, że w tak drobnych rączkach może mieścić się tyle siły - zaśmiał się kpiąco.
Odepchnęłam go od siebie, ale z pewnością nie zrobiłam tego siłą fizyczną... przypomniał mi się list od mojej babki i ogarnęło mnie przerażenie.
To nie może być prawda...

     Kiedy obiad z Creswellami dobiegł końca szybko udałam się na górę. Przypuszczam, że rodzice chcieli mnie zganić za niezbyt przyjemne zachowanie przy stole wobec ich przyjaciół, ale przekonałam ich, że było to wynikiem mojego złego samopoczucia, zresztą nie zachowywałam się źle, po protu byłam małomówna. Matka chciała nawet wezwać lekarza, gdyż stwierdziła, że ostatnio ciągle jestem nieswoja, schudłam i omdlewam, jednak udało mi się przemówić jej do rozsądku. Powiedziałam, że miewam ostatnio kłopoty ze snem, a kiedy to się unormuje z pewnością znów powrócę do zdrowia. Pozwoliła mi pójść na górę. Gdy tylko przekroczyłam próg mojego pokoju, zakluczyłam drzwi i zaczęłam szukać pod łóżkiem księgi. Najpierw wyjęłam z niej list i przeczytałam go kilka razy, skupiając się nad każdym słowem.Wszystko pasowało idealnie. Odłożyłam go i położyłam na kolanach księgę, przewracałam strony i ogarnęło mnie przerażenie. Co innego było patrzeć na to, kiedy byłam przekonana, że to słaba bajeczka, a co innego teraz, kiedy przypuszczałam, że może to być prawdą. Wcześniej widziałam tylko kilka stron, na których były recepty na eliksiry. W dalszej części księgi były także zaklęcia oraz informacje o wampirach, wilkołakach, zmiennokształtnych, czarownicach oraz innych istotach, których nazw wcześniej nawet nie słyszałam. Wiedziałam, że czeka mnie długa lektura. Zaczęłam od tego, co interesowało mnie najbardziej, od rozdziału dotyczącego czarodziei, chciałam wreszcie dowiedzieć się kim jestem. Zaczęłam szybciej oddychać, w głowie mi się nie mieściło, że takie rzeczy mogą dotyczyć mnie. Po kilku minutach zaczęło do mnie docierać, że to z pewnością prawda. Nie dawno skończyłam szesnaście lat, więc teraz ujawniały się moce, to wyjaśniało moje dzisiejsze starcie z Georgem. W życiu nie poradziłabym sobie w takiej sytuacji ze swoją słabą ludzką siłą. Musiałam dziś użyć magi. Niewiele rozumiałam z wątku o procesach chemicznych zachodzących w moim ciele, ale zrozumiałam tyle, że to one są przyczyną moich omdleń oraz braku siły, wpływały one również na moje zachowanie, co chyba najbardziej mnie niepokoiło. Czy ja właśnie zostawałam wariatką? Czy już nią byłam?

Przeraziłam się, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko ukryłam przedmiot pod łóżkiem i poszłam otworzyć.
-Czemu zamykasz drzwi? - zapytał z wyrzutem ojciec, po czym zaczął rozglądać się po pokoju, jakby czegoś szukał.
-Zawsze zamykam drzwi, kiedy kładę się spać. - wytłumaczyłam cicho.
-Pozwolisz, że wejdę.
Zanim zdążyłam wydusić z siebie słowo, Lars wszedł w głąb pokoju, po czym zaczął się po nim rozglądać. Zajrzał za komodę, pod biurko i, co przeraziło mnie najbardziej, pod łóżko. Żadnego z tych miejsc nie sprawdzał jednak dokładnie. Wyglądało na to, że szukał czegoś, co musiało mieć spore rozmiary.
-Tato, co ty robisz? - zapytałam niemal szeptem, kiedy podszedł do okna i zaczął się rozglądać.
Kiedy odwrócił się w moją stronę, wyglądał jakby ogarnęło go poczucie winy.
-Chciałem się upewnić, że jesteś tutaj sama. - powiedział w końcu.
Zabolało mnie, że człowiek, którego szanowałam i uważałam za ojca kompletnie mi nie ufa, ale starałam  się nie dawać tego po sobie poznać. Podejrzewanie mnie o to, że spraszam do swojego pokoju jakiegoś mężczyznę, było urazą dla mojej godności
-Szkoda, że mnie kompletnie nie znasz, ojcze. - powiedziałam zimnym tonem, nawet na niego nie patrząc. 
-Leanne, ja tylko dbam o to, abyś... - zaczął, ale mu przerwałam.
-Chciałabym się już położyć. Naprawdę źle się czuję.
Stałam przy drzwiach, wpatrując się w podłogę i czekając, aż ojciec wyjdzie. Gdy tylko to zrobił, rzuciłam się na moje łóżko z płaczem. Nie przejmowałam się tym, że mój szloch zapewne słychać również na korytarzu. Kompletnie zawalił mi się świat. Całe życie żyłam w kłamstwie. Okazało się, że moi rodzice nie są moimi prawdziwymi rodzicami, pochodzę z rodziny czarownic i sama jestem jedną z nich, w dodatku miałam zostać żoną najgorszego człowieka, jakiego znam. Jeśli będąc moim mężem dowiedziałby się o mojej mocy, z pewnością zostałabym zabita tak, jak moi przodkowie. Teraz musiałam jakoś uniknąć tego małżeństwa, w przeciwnym razie od razu mogę sporządzić sobie eliksir, po którego spożyciu zapadnę w wieczny sen.


~~~
 A teraz pora na ogłoszenia duszpasterskie!
Jak widać wygląd bloga nieco się zmienił i dodałam też parę zakładek. Chciałabym Was prosić o to, abyście informowali nas o nowościach w zakładce 'spam', wiem że to nie kojarzy się zbyt dobrze, ale tak to się już chyba przyjęło. Proszę o to, bo chcemy mieć tutaj porządek. Jeżeli komentujecie rozdział to oczywiście możecie zawrzeć informację w komentarzu, wtedy nie ma sensu zostawiać dwóch osobnych. Piszę trochę bez sensu, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Chciałabym także, abyście zapisali się w zakładce 'informacja' jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, bo nie chcemy się nikomu narzucać :)
Zaś z racji tego, że pojutrze przywitamy nowy rok, chciałabym razem z Kasią życzyć Wam dużo zdrowia, szczęścia, miłości, przyjaciół (ale tylko tych prawdziwych), weny, gdyż wielu naszych czytelników również pisze opowiadania, wszelkich sukcesów, podejmowania w życiu dobrych decyzji, SZCZĘŚCIA, radości, uśmiechu każdego dnia i aby 2014 rok okazał się lepszym od 2013. Powtórzę jeszcze po Kasi: udanej zabawy sylwestrowej i wszystkiego dobrego! ♥

4 komentarze:

  1. Ha! Jestem pierwsza :D
    A więc rozdział cudo *.* Choć liczyłam na więcej scen z Rahlem, pocałunek w zupełności mi wystarcza :D
    Coś czuję, że ci dwaj w końcu rzucą się na siebie i nie skończy się to na złamanym nosie xd
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem nad sobą. Rozdział cudo <3 jaki długi ^^ kocham, kocham wasze opisy... i ogólnie opisy xD
    Na stos z nim! (Georg'em xD), a kysz podły demonie! Który facet podnosi rękę na kobietę? A no tak zapomniałam. On nie jest facetem :D
    Co tak mało Rahla? Tak myślałam, że z dwojga złego, wybierze mniejsze zło. Ja na jej miejscu też bym go wybrała.
    Cóż... dziękuję za życzenia (bo po części są też dla mnie [chyba]). Życzę wam tego samego, a szczególnie weny, która jest strasznie kapryśna xD
    Pozdrawiam Diaw
    http://tajemnice-trzeciego-wymiaru.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogłabym tutaj w sumie wkleić moje komentatorskie tweety, no ale nie będę się powtarzać. Lubię to opowiadanie, bo Rahl mnie jara i wyobrażam sobie Leanne w takich średniowiecznych sukniach (wiem, że to nie te czasy), joł. Jestem dziś nieswoja, wybaczcie. Albo właśnie swoja.. Chwila, miałam komentować rozdział. George to taki niewyżyty seksualnie człowiek... A czy on chociaż przystojny jest? Rahl taki rycerz, ach. Jeny, ale bredzę.. Powaga.
    Strasznie mnie ciekawi wątek z mocami Leanne i nie mogę się doczekać, aż zacznie odkrywać ich tajniki. Jednocześnie jest mi jej naprawdę szkoda, bo jej życie to porażka #delikatnośćmary_jo Ale jedna rzecz mi się nie podoba. Jak George mógł im przerwać pocałunek? Tam powinno być ,,to najlepszy moment w moim życiu, iskierki latały jak z petardy, zakochałam się!''.
    Poproszę piątkę! x

    OdpowiedzUsuń
  4. 21 year old Structural Engineer Dorian Portch, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like "Dudesons Movie, The" and Roller skating. Took a trip to Fernando de Noronha and Atol das Rocas Reserves and drives a Sierra 1500. sprawdz tutaj

    OdpowiedzUsuń