piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział VI

-Iris! - Krzyknął Rahl, kiedy tylko znaleźliśmy się w jego domu.
Po chwili zjawiła się przy nas młoda kobieta, która zapewne pracowała dla Rahla. Rozmawiali przez chwilę, ale byłam zbyt pogrążona we własnych myślach, aby zorientować się o czym. Nadal nie docierało do mnie to, co się dzieje... że rodzice wyrzucili mnie z domu, a ja właśnie wprowadzam się do zupełnie obcego mi mężczyzny. Ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy Iris chwyciła za rączkę mojego bagażu.
-Nie! - krzyknęłam zanim zdążyłam pomyśleć. -To znaczy, dziękuję, ale wolałabym zrobić to sama - dodałam szybko.
-Leanne, ale możesz być pewna, że Iris zajmie się tym jak należy - odrzekł zaskoczony blondyn.
-Ale ja mam tam osobiste rzeczy i nie chciałabym, aby ktokolwiek w nie zaglądał.
W walizce miałam księgę, którą otrzymałam od babci. Nie mogłam dopuścić, aby ktoś dowiedział się o jej istnieniu.
-Dobrze, jak sobie życzysz. W takim razie, zaniosę twoje bagaże na górę. Iris, przygotuj, proszę, pokój dla Leanne.
Kobieta kiwnęła tylko głową, po czym ruszyła po schodach. Rahl podążył w ślad za nią, ciągnąc za sobą bagaże. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, również się tam udałam.

     Stanęłam przy oknie i spojrzałam na tarczę księżyca, która dzięki bezchmurnemu niebu była doskonale widoczna. Sama nie byłam pewna czy znajduję się teraz w lepszej sytuacji niż jeszcze kilka godzin temu. Owszem, teraz było pewne, że nie poślubię George'a, ale przyniosłam wstyd zarówno sobie, jak i mojej rodzinie... Zostałam zmuszona do wyprowadzki z domu i zamieszkania z obcym mi mężczyzną, który nie wiadomo czego ode mnie oczekiwał. Nie sądzę, aby pomagał mi bezinteresownie. Poza tym musiałam opuścić Darknessland. Nie miałabym tu życia. Problem w tym, że nie miałam gdzie się udać. Krewni w tej sytuacji z pewnością nie chcieli mnie nawet znać, a sama nie miałam pieniędzy, aby kupić dom. Jedynym wyjściem była praca...

Odwróciłam się, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę. - powiedziałam słabym głosem, po czym ponownie zwróciłam swój wzrok na ciemne niebo.
-Leanne, kolacja gotowa.
Po głosie rozpoznałam, że stoi za mną Rahl.
-Dziękuję, Rahl, ale raczej nic dziś nie przełknę. - spuściłam wzrok na podłogę i zaczęłam szybko mrugać oczami, aby powstrzymać łzy, które koniecznie chciały wydostać się z moich oczu. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, a potem butów odbijających się od posadzki.
 -Leanne kochana, musisz jeść - stojąc za mną zaczął gładzić rękoma moje ramiona, kiedy ja nadal wpatrywałam się w niebo. -Jesteś osłabiona, inaczej nie traciłabyś przytomności, a ja nie mogę pozwolić na to, abyś słabła jeszcze bardziej. Nie przejmuj się rodzicami, ojciec się na ciebie zezłościł, ale matka zawsze kocha i chroni swoje dziecko i z pewnością nie pozwoli na utratę kontaktu z tobą. Kiedy ojciec ochłonie, jestem pewien, zabiorą cię z powrotem do domu, Leanne, oni cię kochają.
Byłam bardzo przygnębiona i chyba z tego właśnie powodu nie mogłam dłużej dusić wszystkiego w sobie. Choć wiedziałam, że prawdopodobnie postępuję źle, postanowiłam powiedzieć Rahlowi prawdę, a przynajmniej jej część.
Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Rahl... ja... ja nie dawno dowiedziałam się, że nie jestem ich córką. Muriel mi się wygadała... ich służka zaszła w ciążę. Nie miała męża, wiesz jaki to wstyd... a Gabrielle poroniła kilka lat wcześniej i nie mogła już mieć dzieci... dlatego mnie przygarnęli.
Spuściłam wzrok na podłogę i otarłam łzę, która wydostała się z mojego lewego oka.
-Leanne... - zaczął. -Leanne, spójrz mi w oczy.
Delikatnie chwycił za mój podbródek i zmusił do tego, bym uniosła głowę.
-To niczego nie zmienia. Oni cię kochają, inaczej by tak o ciebie nie dbali. Nawet to, że chcieli cię wydać za George'a świadczyło o ich miłości, bo chcieli to zrobić, żeby było ci w życiu dobrze... Tyle, że wzięli pod uwagę majątek George'a, nie jego charakter. Nie zrobili tego przecież dla siebie, prawda? Poza tym jestem pewien, że zdarzyło ci się zachować nieodpowiednio, a nie wypomnieli ci nigdy, że nie jesteś ich rodzonym dzieckiem. Sama doszukałaś się prawdy. Nie płacz, Leanne.
Otarł kciukiem łzę, która potoczyła się po moim policzku, po czym mocno mnie do siebie przytulił.
-A jeżeli tak ci ze mną źle, to mogę cię odwieźć do domu i powiedzieć, że to moja wina.
-Nie, proszę, oni znów przekonaliby rodziców George'a do ślubu.
-Leanne, obiecuję, że zrobię wszystko, aby było ci u mnie dobrze i zadbam o to, aby nie działo ci się nic złego, więc głowa do góry.
Trzymał mnie w ramionach jeszcze przez chwilę, po czym chwycił mnie za rękę i poprowadził do jadalni.

     Podczas kolacji, zdołałam zauważyć, że służka Rahla zdecydowanie nie pała do mnie sympatią, lecz kiedy zgromił ją wzrokiem, zaczęła ukrywać swoją niechęć do mnie. Było mi niedobrze na sam widok jedzenia, ale wiedziałam, że Rahl na mnie patrzy i musiałam spożyć swoją porcję posiłku w całości. Zauważyłam, że starał się jak mógł, aby zająć czymś moje myśli, udawałam że mu się to udaje, ale obawiam się, że się tego zorientował, gdyż z czasem zamilkł.


     Zanim położyłam się spać, przeglądałam jeszcze księgę, którą otrzymałam od babki. Skupiłam się na recepturze na eliksir śmierci i zaczęłam zastanawiać się, czy nie byłby on najlepszym rozwiązaniem moich problemów. Po prostu zasnęłabym i już się nie obudziła. Nie miałam jednak wszystkich potrzebnych składników. Zanotowałam je w pamięci i postanowiłam kupić przy najbliższej okazji, chociażby na wszelki wypadek. Ledwie zdążyłam ukryć pod łóżkiem księgę, a drzwi pokoju się uchyliły. Stanął w nich Rahl, który mimo że pora była już późna, był kompletnie ubrany. Zaczęłam się bać, a moim sercem zawładnęło uczucie zawodu. Naprawdę miałam nadzieję, że Rahl mnie nie skrzywdzi, ale jeżeli tak było, to czemu w środku nocy wparował do mojej sypialni?

Przysunęłam się jak najbliżej ściany, kiedy podszedł do mojego łóżka.
-Leanne, spokojnie, nie zrobię ci nic złego, chciałem tylko sprawdzić czy już śpisz.
Klęknął przy moim łóżku, a ja przesunęłam nakrycie pod samą brodę. Byłam nieco oburzona jego zachowaniem.
-Słuchaj... nawet przez myśl by mi nie przeszło najście cię w nocy, ale dziś bałem się strasznie, że wpadniesz na jakiś głupi pomysł i targniesz się na swoje życie, nigdy wcześniej nie widziałem cię w takim stanie i sam nie spałbym całą noc, tylko rozmyślał czy nic ci nie jest. Teraz, kiedy widzę, że jesteś cała, mogę spokojnie odejść. Śpij dobrze, Leanne.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym nachylił się nade mną i ucałował moje czoło. Wstał i chyba zamierzał wyjść, ale moje pytanie go zatrzymało.
-Rahl, czemu to robisz? - spojrzałam mu w oczy, w których błękicie delikatnie odbijało się światło księżyca.
-Co?
-Tak się o mnie martwisz i pomagasz, mimo że jestem zupełnie obcą ci osobą.
Uśmiechnął się po czym ponownie kucnął przy moim łóżku.
-Kiedy tylko dotarłem do Darknesslandu i cię zobaczyłem, moje serce zaczęło bić mocniej, a kiedy bliżej cię poznałem, skradłaś je całkowicie. Rozkochałaś mnie w sobie, Leanne.
Mimo, że w pokoju panował mrok, zdołałam zauważyć, jak się uśmiecha.
-Rahl, gdybyś tylko znał mnie dobrze, szczerze byś mnie znienawidził. Bardzo cię lubię i będę ci wdzięczna do końca życia za to, co dla mnie zrobiłeś, ale ja jestem niezdolna do miłości. Znajdź sobie kogoś lepszego, kogoś kto cię doceni i pokocha. Poza tym ja... mogę ci zrobić krzywdę i co gorsza, mogę to zrobić całkowicie nieświadomie.
Ton mojego głosu świadczył o mojej desperacji. Przerastało mnie to, co powiedział Rahl. Chciałam mu uświadomić, jak bardzo niebezpieczna jest miłość do mnie, ale nie miałam jak. Przecież nie powiem mu wprost, że jestem czarownicą.
-Miłość nie wybiera, Leanne. Jesteś jeszcze młoda, nie znasz samej siebie... I choćby nie wiem co się stało, Leanne, nigdy nie byłbym wstanie cię znienawidzić i jeśli kiedyś, jak sama mówisz, zraniłabyś mnie i powiedziałbym ci, że cię nienawidzę, to wiedz że to zwykłe kłamstwo. To że w moim mieście zapanowała choroba, musiałem wyjechać i spotkałem akurat ciebie... To nie mógł być przypadek. Żyję nadzieją, że pewnego dnia odwzajemnisz moje uczucia i będziesz szczęśliwa przy moim boku, a jeśli mnie nie pokochasz, odejdziesz, zrobisz co będziesz chciała, nie będę cię do niczego zmuszał.
Poczułam wręcz ukłucie w sercu na te słowa, bo wiedziałam, że nigdy nie odwzajemnię jego miłości. Poza tym nie sądzę, aby nawet miłość Rahla była tak silna, aby zaakceptował to, że jestem czarownicą, a czy potrafiłam to ukryć? Sytuacja z Georgem wyraźnie pokazała, że nie.
Podniosłam się do pozycji półsiedzącej i przytuliłam się do Rahla. To jedyne, co mogłam mu ofiarować. Mogłam być jego przyjaciółką, nikim więcej.Przez dobre kilka minut nie mogłam się od niego oderwać, co zaskoczyło mnie samą. Czułam się w jego ramionach bezpiecznie, jak nigdy w życiu. Czułam, że mogę nie przejmować się niczym, póki to on o mnie dba. Nikt nie będzie mi niczego nakazywał... nikt nie będzie mnie oceniał... nikt nie będzie mnie do niczego zmuszał...
-Dziękuję, Rahl - wyszeptałam mu prosto do ucha i pocałowałam go w policzek. Odwrócił twarz i radość na niej była wręcz widoczna. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, więc mogłam dostrzec każdy jej szczegół. Jego oczy błyszczały, a kąciki ust uniosły się do góry. Nim zdążyłam się zorientować, przymknęłam oczy i zbliżyłam się do Rahla. Nasze usta złączyły się w pocałunku, który tym razem był czuły i szczery. Wiedziałam, że niepotrzebnie robię mu nadzieję, ale jakaś siła nie pozwalała mi tego zaprzestać. Zrobiłam to dopiero, kiedy zorientowałam się, że moja głowa leży na poduszce, a Rahl znajduje się nade mną. Położyłam dłonie na jego piersi i delikatnie go od siebie odepchnęłam. Natychmiast się ode mnie odsunął.
-Przepraszam. - powiedział zachrypłym głosem. Był wyraźnie zawstydzony, ale jego mina wyrażała raczej zadowolenie. -Powinienem już chyba iść. Dobrej nocy, Leanne.
Po tych słowach udał się do siebie, a ja wtuliłam głowę w poduszkę i próbowałam zasnąć...

     Spacerowałam po ogrodzie próbując oczyścić umysł. Nie mogłam jednak powstrzymać się od spoglądania na drogę. Miałam nadzieję, że rodzice zabiorą mnie z powrotem do domu, lecz z czasem przestałam robić sobie złudne nadzieje.
-Leanne! - odwróciłam się na dźwięk mojego imienia i ujrzałam biegnącego w moją stronę Rahla.-Tak?
-Pomyślałem, że wybierzemy się do miasta. Mam wrażenie, że nie możesz znaleźć sobie tu miejsca. - powiedział ledwie łapiąc oddech, kiedy mnie dogonił.
-Wydaje mi się, że nie jest to najlepszym pomysłem w tej sytuacji.
Zawstydzona spuściłam wzrok na ręce, w których obracałam zerwany wcześniej kwiat.
-Myślałem o Moraden. W Darknesslandzie chyba oboje nie mamy czego szukać -uśmiechnął się pod nosem. -Co ty na to? 
-Wydawało mi się, że miałeś malować.
-Malowałem, a teraz potrzebuję chwili odpoczynku, ty chyba też.
-W takim razie, bardzo chętnie. - wymusiłam uśmiech.
-Tylko, Leanne... - zaczął i dopiero wtedy zauważyłam, że trzyma w dłoni złoty pierścionek.
Błagam, tylko nie to. 
-Spokojnie, wiem że nie jesteś gotowa na ślub, ale wiesz jacy są ludzie. Musimy udawać narzeczeństwo, bo inaczej zabiją nas wzrokiem.
-Tak... masz rację - odetchnęłam z ulgą.Chwycił moją dłoń i wsunął mi na palec złoty pierścionek z okazałym, czerwonym oczkiem. Mimo że nie były to zaręczyny, moje serce i tak biło niesamowicie szybko, co zapewne było spowodowane strachem. Czułam się trochę zmanipulowana i obawiałam się skutków... Obiecałam sobie, że oddam pierścionek, kiedy tylko wrócimy.

     Przyznam, że pomysł Rahla był doskonały. Odprężyłam się nieco zwiedzając miasto. Nie miałam czasu zastanawiać się co będzie dalej. Bywały jednak chwile, kiedy bałam się, że pod moją nieobecność przyjadą po mnie rodzice. Jednocześnie byłam przekonana, że nie zrobią tego nigdy. Rahl twierdził, że gdy tylko ojciec się uspokoi, przyjedzie po mnie. Lecz nie znał on Larsa tak, jak ja znałam. Po szesnastu latach życia wiedziałam, że dla ojca reputacja liczy się bardziej, niż przybrana córka.

-Leanne!.
-Marko! - krzyknęłam radośnie, widząc dawnego przyjaciela. Nie widziałam go od trzech lat, lecz od razu go rozpoznałam. Co prawda blond włosy nieco ściemniały, a rysy twarzy się wyostrzyły, jednak niebieskie oczy pozostały niezmienne.
Rzuciłam mu się w ramiona, na co wesoło się zaśmiał. Po chwili się od niego odsunęłam.
-Rahl, poznaj mojego przyjaciela z dzieciństwa, Marka. Marko, to Rahl.
Uśmiech na mojej twarzy zgasł, kiedy ujrzałam twarz Rahla. Co prawda, kulturalnie przywitał się z Markiem i powiedział, że miło mu go poznać, jednak jego mina mówiła zupełnie co innego.
-Czy to oznacza, że jesteś już zajęta, Leanne? - zapytał Marko, wymownie patrząc na pierścionek znajdujący się na moim palcu.
-Nie do końca. Najciszej jak mogłam, opowiedziałam Markowi o George'u, niedoszłych zaręczynach i wyprowadzce, co zdecydowanie nie podobało się Rahlowi, widziałam to w jego oczach. Mimo to, nie mogłam zaprzestać. Nie mogłabym okłamać Marka. Był mi zbyt bliski. Za młodych lat spędziłam z nim wiele czasu. Był jedynym człowiekiem, którego kiedykolwiek mogłam nazwać przyjacielem, któremu mogłam zaufać...  i to on był jedyną osobą, która mnie nigdy nie okłamała. Zupełnie jakby był jedynym prawdziwym elementem mojego zakłamanego życia wtedy, kiedy byłam pewna, że jestem zwykłą dziewczyną... że jestem córką Larsa i Gabrielle...
-Gdybym tylko został w Darknesslandzie, pewnie byłabyś moją narzeczoną, nie George'a - zaśmiał się.
-Zapewne, ale cóż... wymarzyła ci się kariera lekarza.  - zerknęłam na Rahla i stwierdziłam, że muszę natychmiast skończyć tę rozmowę... obawiałam się, że inaczej zaraz wybuchnie. Nie podobało mi się to. Nienawidziłam, jak ktoś chciał mnie kontrolować, a Rahl akurat, nie miał do tego żadnego prawa. Owszem, byłam teraz zdana na jego łaskę, ale nie oznaczało to, że jestem jego własnością.Szybko pożegnałam się z Markiem i ruszyłam z Rahlem naprzód. Spodziewałam się, że zacznie czynić mi jakieś wyrzuty, jednak, całe szczęście, milczał.
Rozglądałam się po ulicy i moje serce zaczęło bić szybciej na widok sklepu z ziołami.Jak nie teraz, to nigdy.
-Rahl, chciałabym wejść na chwilkę tutaj, poczekasz na mnie? - zapytałam, wymuszając uśmiech.
-Dobrze, chodźmy...  - ruszył w stronę sklepu.
-Rahl, ale ja chciałabym coś kupić na... no wiesz... kobiece dolegliwości.... - zmyśliłam na poczekaniu.
Na jego twarzy niemal natychmiast zakwitł rumieniec. - Umm.. rozumiem.
-Mam swoje oszczędności, dziękuję, Rahl - powiedziałam szybko, kiedy wyjął z kieszeni nieco pieniędzy.
-Leanne, ale...
-Nie chcę nadużywać twojej dobroci. Zaraz wrócę. 
Odwróciłam się i weszłam do budynku, tym samym ucinając rozmowę. Krępowałam się, kiedy tam weszłam. Był to stary, brudny, prawdopodobnie rzadko odwiedzany budynek. Bałam się, że kobieta, sprzedająca zioła, domyśli się kim jestem. Przecież nie byłam jedyną... osobą z takimi zdolnościami. Nawet nie mogłam przepuścić przez myśli słowa "czarownica".
Zdenerwowana, stojąc przed drewnianym stole, wymieniłam rośliny, które chciałam nabyć. Kiedy starsza kobieta mi je podała i spojrzała w oczy, już wiedziałam, że wie kim jestem. I coś mi mówiło, że ona również nie jest zwykłym człowiekiem. Spłoszona, szybko podałam jej kilka monet i wyszłam.
Zatrzymałam się, kiedy ujrzałam krzyczącą na Rahla kobietę.Miała około czterdziestki, była nieco otyła, ciemne włosy zakrywały większość jej twarzy, a niebieskie oczy były podpuchnięte, prawdopodobnie od płaczu. Wyglądała na obłąkaną.
-To ty ją zabiłeś! - krzyknęła.
Młoda dziewczyna pociągnęła ją za rękę, karcącym wzrokiem zmierzyła Rahla, po czym obie odeszły. Dopiero wtedy zauważył, że stoję za nim i przyglądam się całej tej sytuacji. Nie odważyłam się do niego podejść, kiedy stała przy nim ta kobieta.
-Kto to był? - zapytałam, patrząc na oddalające się od nas sylwetki.
-Wyjaśnię ci w drodze do domu, wracajmy już, proszę. W jego głosie wyczułam zarówno smutek, jak i zdenerwowanie. Nie chcąc go jeszcze bardziej zezłościć ruszyłam za nim.
Gdy tylko zobaczyłam szatyna, wyczułam kłopoty... że też musieliśmy spotkać George'a. Dobrze chociaż, że był bez rodziców.
-Rahl! Jak miło cię widzieć, bracie. I jak nasza kochana Leanne sprawuje się w łóżku?
Nie zdążyłam nawet mrugnąć okiem, kiedy blondyn rzucił się na George'a. Szczerze mnie to zirytowało. Rahl tak łatwo dawał się prowokować.
-Rahl! - krzyknęłam zdenerwowana.
Chwyciłam go za ramię i próbowałam go odciągnąć, jednak moje starania nic nie dawały. Nadal okładał pięściami, leżącego, zakrwawionego George'a.
-Rahl, proszę... - powiedziałam błagalnym tonem, jednak i to nie podziałało.
Ludzie zaczęli się schodzić i komentować zachowanie Rahla, a ja nie mając już na nic siły, pobiegłam prosto do powozu.

     Jechaliśmy już ponad pół godziny i nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Nawet na siebie nie patrzeliśmy. Oboje uznaliśmy krajobraz za oknem jako bardziej interesujący. Jednocześnie ta cisza mnie przytłaczała. Nie mogłam jej znieść, ale nie umiałam jej przerwać. Zerknęłam na Rahla, nadal był zły, na zaciśniętych pięściach miał ślady krwi, a jego twarz nadal miała lekko czerwony kolor.

-Miło, że robię z siebie idiotę na oczach ludzi, a ty po prostu uciekasz. - warknął, nadal na mnie nie patrząc
-Nie prosiłam cię, żebyś się z nim bił.
Myślałam, że jego wzrok zaraz mnie zabije.
-Rozumiem, że pytanie George'a było słuszne? A ja po wczorajszej nocy, sądziłem, że nie może mieć racji. - odpowiedział złośliwie się uśmiechając i ponownie zaczął się wpatrywać w krajobraz za oknem.
Milczałam dłuższą chwilę, nawet nie miałam ochoty się tłumaczyć, ale coś nie pozwoliło mi dopuścić do tego, aby myślał o mnie w ten sposób.
-A ja sądziłam, że nie jesteś dzieckiem, dającym sprowokować się do bójki na oczach ludzi. Odwróciłam twarz do okna, nie chciałam pokazać mojej słabości, łez zgromadzonych w moich oczach, lecz trudno było się pogodzić z tym, że nikt nie miał do mnie szacunku, każdy mnie poniżał... dobijał, jakbym nie miała już wystarczająco złego życia.
-Przepraszam, Leanne, wcale tak nie myślałem... masz rację - westchnął kierując swoje spojrzenie na mnie.
-Rahl... po prostu nie chcę, żebyś był taki, jak on. Dawał niszczyć swoją opinię i nerwy dla takiego George'a, który tylko na to liczy.
Nie odpowiedział, objął mnie tylko ramieniem, przez co poczułam, jak bardzo napięte ma mięśnie. Nadal musiał denerwować się tą sytuacją...
-Opowiesz mi teraz o tej kobiecie, która na ciebie krzyczała? - Zapytałam, tym samym schodząc z niewygodnego dla mnie tematu.
Kiedy tylko usłyszałam historię Alamassie, ogarnęło mnie przerażenie. Tak niewiele brakowało, abym skończyła podobnie jak ona...

~~~

Na wstępnie chciałabym Was przeprosić za to u góry, wyszło okropne, a także za to, że ostatnio zaniedbałam nieco Wasze blogi. Jest to wina szkoły, ale także mojego nieogarnięcia życia. Całe szczęście od dziś mam ferie i obiecuję, że w ciągu tych dwóch tygodni wszystko nadrobię, zarówno te, które czytam na bieżąco, jak i te o których dowiedziałam się całkiem niedawno.

Diaw, "wpierdzielaj" się nam, wszyscy nam się "wpierdzielajcie", może podsuniecie nam jakiś genialny pomysł? :D Miałam Ci odpowiedzieć pod komentarzem, ale nie chciałam się pod Kasi rozdział wpychać, więc piszę tutaj :D
Trzymajcie się cieplutko! ♥

3 komentarze:

  1. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak długo czekałam na nowy rozdział *.*
    No i jestem mile zaskoczona całą tą sytuacją :D
    Jak zwykle Georg musiał dodać te swoje "pięć groszy", ale ktoś musi grać czarny charakter :D Chociaż nie jest tak do końca zły, to jego komentarze i zachowanie trochę o tym świadczy. Wciąż mam nadzieję, że Leanne zmieni zdanie, czy też uświadomi sobie, że czuje coś do Rahla :*
    Pozdrawiam <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko ^^ Zapamiętam, że mogę :D
    Widać, że Leanne zaczyna się zakochiwać. Ale żeby nie wyskoczyła kiedyś z tekstem, że jest tylko i wyłącznie przyjacielem :P
    Boże Rahl jaki porywczy. Nie zliczę ile razy rzucił się już na Georg'a ^^
    Nie rozumiem Leanne. Przecież nic nie mówił, a ona oskarżyła go o to, że nią rządzi. Wiadomo był zazdrosny, ale to w miarę normalne :P
    Wiedźma pozna swoją "siostrę" ^^ a po za tym to co kupowała na pewno było dość dziwne :D
    Leanne pomyślała dokładnie tak samo jak Rahl po usłyszeniu tej historii ^^
    Masz już ferie? Szczęściara :P Ja czekam do połowy lutego :(
    Udanych ferii i też trzymaj się ciepło ^^
    Diaw

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero dopracowując szablon na FF, przypomniało mi się, że nie skomentowałam tego rozdziału. Czy będziecie tak wspaniałomyślne i wybaczycie? Jakoś tak mam, że lubię czytać Escape na telefonie wieczorami. Kiepsko pamiętam, co chciałam powiedzieć, ale wiem, że bardzo mi się podobało. Cieszę się, że nie robicie z Rahla takiego idealnego i bez skazy, tylko przypisujecie mu też negatywne cechy. Też tam chyba coś z czasem było, ale zapomniałam już, więc Ci się upiekło, lol. Czekam na siódemkę :)
    / coeursdepapier

    OdpowiedzUsuń