piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział VII

     Kiedy wracaliśmy do mojego domu, uświadomiłem sobie, że Leanne już chyba nigdy nie będzie chciała wyjść za mąż. Po co ja jej powiedziałem o Alamassie? Przecież mogłem skłamać. Zachowałem się jednak uczciwie. Ode mnie zawsze usłyszy prawdę. No... może oszukuję ją trochę w uczuciach, ale mam nadzieję, że się domyśli. Jest niezwykle inteligentna.
Byliśmy zaledwie parę mil od Darknessland i naszedł mnie pewien pomysł.
-Słuchaj Leanne... - zacząłem jak gdyby nic przed chwilą się nie zdarzyło.
-Tak? - Podniosła głowę i skierowała ją w moją stronę.
Poczułem lekkie ukłucie na jednym z palców mojej lewej ręki. Bardzo się denerwowałem i postanowiłem swoje emocje ulokować właśnie w rękach.
-Na pewno jesteś wyczerpana przez tą całą sytuację, ale chciałbym zabrać Cię w jeszcze jedno miejsce.
-Jeszcze jedno? Mało ci wrażeń, Rahl? - Wpatrywała się we mnie dosłownie żądając odpowiedzi.
-No wiesz... Tam nie spotkasz nikogo znajomego. Tak myślę... - spuściłem wzrok i ostatnie zdanie wypowiedziałem bardzo cicho.
Nie wiem na co liczyłem. Wcześniej dałem się ponieść emocjom na oczach ludzi. Na oczach Leanne, która pewnie ma dość mojego rzucania się na ludzi z pięściami. Ale jak miałem postąpić inaczej? Ten prostak obrażał dziewczynę, która miała go poślubić. Nie wstyd mu? Ciekawe jak traktowałby swoją żonę... No i ten Marko... Pojawił się tak nagle. To miejsce okazało się przeklęte. Jak Darknessland. Wracając do moich przemyśleń - gdyby się zgodziła, byłbym najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
-Dobrze. Więc jedźmy.
Dostrzegła moje zażenowanie, więc się zgodziła. Z litości do mnie. To najprawdziwszy skarb.
-Pewnie chcesz pojechać wcześniej odpocząć przed podróżą. Możemy ją wcielić w życie za dwa dni.
-Tak, masz rację. Trochę za dużo przygód jak na jeden dzień.
Jej oczy znów powędrowały na widok za oknem. Ja zaś wyjąłem notatnik i mały ołówek. Zacząłem ją potajemnie szkicować. Moje umiejętności malarskie w rzeczywistości pokrywały się z rysowniczymi.
     Leanne niedługo po wpatrywaniu się w krajobraz zasnęła. Zapadła w naprawdę głęboki sen. Nawet droga, która okazała się bardzo kręta, nie przeszkodziła jej w odsypianiu.
Do Darknesslandu zostało już niewiele drogi. Za kwadrans będziemy na miejscu.
     Schowałem swój notatnik, gdyż szybko skończyłem ją rysować. Mogłem to robić swobodnie, bo jej powieki były opuszczone. Nikt mi nie przeszkadzał.
Na ten krótki dystans, postanowiłem ułożyć Leanne w pozycji, która będzie dla niej wygodniejsza.
Okryłem ją również kocem tak miękkim, że dziewczyna nieświadomie przycisnęła go do siebie mocniej.

     Iris czekała wraz z innymi na nas przed drzwiami jak tylko zobaczyła, że się zbliżamy.
Wysiadłem pierwszy nie budząc dziewczyny.
-Iris, przygotuj, proszę, gorący posiłek. - Wydałem jej polecenie, lecz ona wciąż stała.
-A panienka Lace nie ma zamiaru wysiadać? - Wychyliła głowę tak, że mogła dostrzec śpiącą Leanne.
Zmierzyłem ją piorunującym spojrzeniem. Iris robiła się coraz śmielsza. Zaczęło mi to przeszkadzać. Jest tylko służącą, a zachowuje się jak ktoś ponad jej rangę.
-Panienkę Lace osobiście wyniosę z powozu. Jeszcze jakieś pytania? - zapytałem oschłym tonem, aby zrozumiała, że byłem zdziwiony jej pytaniem.
-Żadnych, panie Rude... przepraszam. - Ruszyła się z miejsca i poszła po bagaż.
Zdałem sobie sprawę, że Leanne coś kupowała. Przypomniałem sobie, że kiedy ktoś chciał ruszyć jej walizki, kiedy wprowadzała się do mnie, ogarnęła ją panika. Chciałem teraz temu zapobiec. Mimo że śpi. W tym samym momencie Iris sięgała właśnie po jej rzeczy.
-Zostaw! Wezmę to sam.
Przestraszona służąca upuściła jej zakupy, a z nich wysypały się różne rzeczy. Nie wyglądały jak jej rzeczy na "kobiece dolegliwości".
-Po prostu idź już Iris...
     Zacząłem to wszystko wkładać do koszyka, który miała przy sobie. Przyznam, że zaczęło mnie to zadziwiać. Nie widziałem nigdy takich roślin. Po skończonym pakowaniu zawartości jej zakupów, koszyk postawiłem na ziemi i wszedłem do powozu.
Leanne nie wyglądała na osobę, która ma zamiar za chwilę się obudzić.
Wziąłem ją na ręce wraz z kocem. Głowę wtuliła w moją pierś, a ręce spoczęły na mojej klatce piersiowej i tak ruszyłem do drzwi zabierając z ziemi koszyk.
Ocknęła się dopiero wtedy, kiedy układałem ją na łóżku.
-Co robisz? - Była lekko zaskoczona obrotem spraw.
Uśmiechnąłem się do niej.
-Nic, co jest nieprzyzwoite - odparowałem.
-Mogłeś mnie obudzić... Gdzie moje zakupy? - Oczy jej się rozszerzyły i znacznie się poderwała.
-Spokojnie, Leanne. Są tuż obok ciebie.
Faktycznie stały obok jej łóżka. Chciałem o nich chwilę porozmawiać, lecz nie miałem odwagi zacząć tej rozmowy.
-Zejdziesz na dół za kwadrans?
-A co jest na dole za kwadrans?
-Kazałem przygotować jedzenie.
-Och... No tak. Oczywiście, że zejdę.
Wstałem i obrałem kierunek zejście do swojego gabinetu. Moje plany przerwała dziewczyna.
-Rahl, zaczekaj.
Podeszła do mnie i przepraszała za jej grymasy podczas podróży. Ja jednak nie miałem jej nic do zarzucenia.

    Mój gabinet był wypełniony eterycznymi olejkami. Od nich moje powieki same się zamykały.
Usiadłem na krześle przy biurku i spuściłem głowę.
Nagle drzwi same się otwarły bez uprzedzenia i weszła przez nie Iris. Miała na sobie bieliźnianą halkę, którą powoli zdejmowała podchodząc do mnie.
-Co robisz?! - Wstałem próbując zatrzymać jej rozbierany pokaz, ale ona mnie odepchnęła i znalazłem się znów na krześle. Zrzuciła z siebie wszystko i usiadła na moich kolanach.
Jej nagie ciało poruszyło moją wyobraźnią. Było doskonałe. Dojrzałe. W tamtym momencie zapomniałem o otaczającym mnie świecie. Zapomniałem prawie o wszystkim. Jednak jak zawsze coś mnie powstrzymywało. Znowu tym powodem była Leanne. Nie mogę jej tego zrobić.
-Dam ci wszystko to, czego nie da ci twoja szesnastoletnia znajoma. Dam ci rozkosz, Rahl, rozumiesz?
Zaczęła mnie namiętnie całować schodząc coraz niżej. Próbowała dostać się do mojego paska i zwyczajnie go odpinać.
Moje ciało jej pragnęło.
Ale serce mówiło co innego.
Odepchnąłem ją od siebie.
-Ubierz się, Iris. - Odchrząknąłem i obróciłem się.
-Nie podoba Ci się, Rahl? - Dalej uwodzicielsko próbowała mnie zaciągnąć do łóżka.
-Nie, nie podoba mi się to. Spakuj swoje rzeczy. Moje progi możesz opuścić do późnego wieczora.
Ominąłem ją i wyszedłem z gabinetu. Widziałem jej zagubioną i zdziwioną minę.
     Pospiesznie udałem się korytarzem wprost do jadalni. Moje roztargnienie dostrzegła Leanne, która stanęła, a ja przez nieuwagę ją potrąciłem. Upadła.
-Och, Leanne! Bardzo cię przepraszam! - Podałem jej rękę i pomogłem wstać.
-Coś się stało, Rahl? - Poprawiła swoje włosy i sukienkę.
-Ja... nic. Nic konkretnego.
-To dlaczego twój pasek jest odpięty, a koszula potargana? - Skrzyżowała ręce i jedną nogę wystawiła do przodu kiwając głową, abym odpowiedział.
Ups. Zapomniałem o tym!
-Spadłem ze schodów i zahaczyłem o poręcz. - Skłamałem i szybko próbowałem zmienić temat.
Leanne stała i patrzyła jak zapinam pasek. Później pomogła mi z koszulą.
Poczułem jej zimne dłonie, które snuły się po moim ciele. Każdy jej dotyk sprawiał mi szaleńczą radość. A to tylko głupie zapinanie koszuli.
Mam niedosyt.
-Dziwne, nieprawdaż? Nic nie słyszałam. Nic co mogłoby wskazywać na bolący upadek.
Wiedziałem, że nie jest głupia. Domyśla się.
-W takim razie chyba jestem szpiegowany.
-Absolutnie nie.

     Przy kolacji brakowało Iris. Przynajmniej jej nie widziałem. W sumie to nawet dobrze. Jeszcze by nagadała kłamstw Leanne i miałbym sporo problemów.

-Gdzie chcesz mnie zabrać? - Spytała nieprzerwanie jedząc.
-Myślałem o Miragville.
-Hmm... To twoje rodzinne strony, tak?
-Tak. Wiesz... Moja matka wyczekuje bliźniaków. Chciałbym ją odwiedzić, a ty mogłabyś znaleźć spokój i odpocząć od tego życia, które prowadzisz tutaj.
-To naprawdę dziwne. Wiedzieli jaki jesteś i zdecydowali się na kolejne dziecko... dzieci. Mam nadzieję, że to będą dziewczynki. - Znowu triumfalnie się do mnie uśmiechnęła.
-Leanne, tak bardzo potrafisz dodawać ludziom otuchy. To dar. Posiadasz jeszcze inne? - Zadałem to pytanie, a jej oczy zatrzymały się w jednym punkcie. Przestała się przez moment ruszać.
-Tak... Poznaję niektóre swoje dary. Chciałbyś wiedzieć więcej?
-Ależ skąd.
    Kolacja minęła i z tego, z czego zdążyłem się dowiedzieć, Iris opuściła dom na zawsze.
Odetchnąłem z ulgą.
Musiałem wyjść na świeże powietrze.

     Nadeszła noc, a wraz z nią i przemyślenia. Czas, w którym mogłem się wyciszyć i uporządkować pewne rzeczy w mojej głowie.
Nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem. Pamiętam jedynie dziwny sen. Miałem kiedyś podobny. Był przepełniony magią dziewczyny, której twarzy nie spostrzegłem.
Z tego snu i marzeń sennych obudził mnie przeraźliwy krzyk Leanne.
Pobiegłem zachowując się przy tym jak najciszej. Wbiegłem przez drzwi prowadzące do jej pokoju.
Leanne siedziała na łóżku kurczowo trzymając się swoich kostek.
-Nie chciałam nikogo obudzić... Nie chciałam...
-Już dobrze. Chodź.
Usiadłem obok niej. Wziąłem w ramiona i chciałem przytulić mocniej. Odepchnęła mnie.
Nie rozumiem tylko dlaczego. Być może faktycznie śniło jej się coś naprawdę strasznego.
Wieczór pełen zagadek i nieprzemyślanych sytuacji.
Może kolejny dzień przyniesie lepsze nowiny.

    Tuż po śniadaniu wyruszyliśmy do Miragville. Nie uprzedzając rodziców o wizycie. Poznają Leanne. Może matka się rozweseli, a ojciec pogratuluje dobrego wyboru?
Jechałem z szesnastoletnią dziewczyną, z którą praktycznie nic mnie nie łączyło. No może poza jednym wyjątkiem. Pierścionkiem, który przez cały czas nosiła i nie ściągnęła go nawet do kąpieli.
Chyba na dobre wczuła się w rolę.
-Przywykłaś co? - Zapytałem unosząc jedną brew do góry i szarmancko się uśmiechając.
-Słucham? - Jej twarz była niewypoczęta i nie pałała entuzjazmem do rozmowy.
-Pierścionek... - wskazałem na jej palec.
-Och... to...
-Nie trzeba, nie zdejmuj. - Wstałem i zatrzymałem jej dłoń, która ściągała pierścionek z palca.
-Dlaczego?
-Przyda ci się jeszcze... - Wracałem na swoje miejsce.
-O czym ty mówisz, Rahl? - Patrzyła na mnie wzrokiem mordercy.
-No... Bo... Ja... - Nie wiedziałem jak zacząć to, co chciałem powiedzieć.
-Och! Nic nie mów! Chyba się domyślam. Mam tylko jedno pytanie... Czy ty kiedyś, do cholery, przestaniesz stawiać mnie w takich sytuacjach?! - Wycelowała w moją twarz, ale zdążyłem ją powstrzymać i nasze oczy się spotkały.
-Lubię zaskakiwać. Lubię być kontrowersyjny, rozumiesz? Lubię cię taką. Lubię kiedyś się złościsz.
Jej twarz oblała się rumieńcem. Wbiła wzrok w podłogę. Emocje opadły.
-Nie chcę tego żałować, Rahl. Nie chcę.
-Nie będziesz.

Podróż minęła w milczeniu. Na powitanie wyszli rodzice.
-Nie spodziewałem się ciebie tutaj, synu! - Torin serdecznie mnie uścisnął. Dostrzegł również Leanne wychodzącą z powozu.
-To jest Leanne - podałem jej rękę i podprowadziłem bliżej.
-Piękna kobieta. - Moja matka powoli podchodziła do nas. Ciąża robi swoje.
-Miło państwa poznać. - Leanne była przestraszona.
Weszliśmy do środka i czekała na nas kolacja powitalna.
Zaraz po niej zaczęliśmy wielką dyskusję. Ja wyszedłem z ojcem na fajkę, której odmówić nie mogłem, bo wiedziałem, że ojciec jest spragniony odpalenia jej. Leanne zaś przerażona została w środku i błagalnym spojrzeniem prosiła, abym nie zostawiał jej samej.
W sumie jej się nie dziwię, gdyż sam wiem jak ciężko przebywać z kimś, kogo w ogóle lub prawie wcale się nie zna.
Ojciec był ciekawy wszystkiego na temat dziewczyny. Z ochotą mu o niej odpowiedziałem.
Staliśmy na zewnątrz może z godzinę. Był to czas, w którym Leanne na pewno zapoznałam się z moją matką. I miałem nadzieję, że choć trochę ją polubiła.
Kiedy wchodziliśmy do środka widziałem jak obie się cieszą.
-Och Leanne, przestań, bo urodzę zaraz ze śmiechu! - Vivienne trzymała się za brzuch.
-Lubię rozśmieszać innych.
Najwidoczniej obie panie przypadły sobie do gustu. To dobrze.
Nagle jednak moja matka jęknęła. Wypowiedziała coś, co wszystkich wprawiło w osłupienie. Zdanie "wody odeszły" jest zdaniem, które sprawia, że facet zaczyna świrować i na krótki czas panikuje bardziej niż błogosławiona kobieta.
Leanne pomogła jej pójść do pokoju i wyszła z niego.
Służki otoczyły moją matkę, ojciec zemdlał.
Gdy go ocuciłem, usiadł na krześle i zapytał czy to już się dzieje.
To będą jego pierwsze, biologiczne dzieci. Tryskał dumą i przerażeniem. A ja w końcu będę miał rodzeństwo.
W środku jednak nie wyglądało na to, że szybko się to skończy. Po krzykach i wielu wyzwiskach, Leanne uznała, że wchodzi do pokoju.
-Leanne - szarpnąłem za jej ramię.
-Puść! Jeżeli ktoś w tym gronie jest mężczyzną, to chyba tylko ja!
Zdenerwowałem się, ale rozluźniłem uścisk. Weszła.
Po dwóch godzinach wszystko ucichło. Torin wszedł pierwszy i usłyszał płacz dziewczynek. Ogarnęła nas niesamowita ulga. Dzieci urodziły się bez większych przeszkód, zdrowe. To wręcz cud, że żadna z najważniejszych kobiet mojego życia nie ucierpiała. Moja matka była ciężko chora, a mimo wszystko zdołała urodzić.
Przestraszyłem się zaś, kiedy dostrzegłem Leanne nieprzytomną na podłodze. Wziąłem ją ostrożnie na ręce i zaniosłem do sypialni. Całe szczęście po kilku minutach się ocknęła. Wyglądała na potwornie zmęczoną, jednak jej nie doceniałem.
-Daj mi piętnaście minut. Zaraz do siebie dojdę Rahl. - Powiedziała słabym głosem, przykładając dłoń do skroni.
-Czekam na dole. Trzeba to uczcić - pocałowałem ją w czoło. -Dziękuję - wyszeptałem na odchodne i wyszedłem z pomieszczenia.

Na dole Torin trzymał jedną ze swych córek. Drugą trzymała matka.
-Ta dziewczyna mnie uratowała. Opiekuj się nią. To skarb. - Vivienne kołysała córkę.
Poczułem niesamowitą dumę i szczęście, widząc że Leanne zdobyła nie tylko moje serce, ale i serce mojej matki.
-Poznaj Helenę i Lavenę. - Ojciec tryskał dumą.
Wziąłem Lavenę na ręce.
Jest taka maleńka. Taka śliczna. Jak jej siostra. Identyczna. Niech ich teraz nie pomylą.
Chodziłem z nią po całym pomieszczeniu i uśmiechając się do niej powtarzałem "Piękna Mała Dama".
W drzwiach stanęła Leanne, wyglądała na zmęczoną, ale na jej twarzy widniał szczery uśmiech.
Zapragnąłem potomka.

Wino spowodowało, że krew zaczęła szybciej płynąć, a w głowie mi zawirowało. Spoglądałem na Leanne jak na obiekt pożądania. Pragnąłem jej. Ona też zerkała zalotnie. Udałem się na stronę chwytając ją za rękę. Odstawiłem swój kielich wina i to samo zrobiłem z jej.
Zacząłem całować jej ręce udając się ku górze. Jej serce przyspieszyło.
Całowałem ją po szyi, aż natknąłem się na usta. Na jej gorące, spragnione miłości usta.
Cholera, oszalałem.
-Nie tutaj... - zakryła kawałek ciała, który udało mi się odkryć.
Podniosłem ją do góry. Jak małą dziewczynkę. Jej biodra miałem na wysokości swoich oczu. Zaraz po tym przycisnąłem ją do siebie jak najmocniej, pragnąc jej bliskości. Oplotła nogami moje biodra, a ręce zaplotła na szyi. Jej twarz znajdowała się tak blisko mojej, że wyraźnie słyszałem jej przyspieszony oddech i ciche pojękiwanie. Zaniosłem ją na górę. Rzuciłem na łóżko i szarpnąłem za koszulę. Guziki posypały się po podłodze.
Czułem, że zaraz eksploduję.
Jej nagie ciało sprawiło, że nie mogłem się oprzeć pokusie bycia jej pierwszym kochankiem.
Starałem się być jak najbardziej delikatnym, nie spieszyłem się, pragnąłem, aby zapamiętała tę chwilę do końca swych dni. Całowałem i pieściłem jej ciało rozkoszując się chwilą, aż w końcu usłyszałem to, co chciałem usłyszeć od chwili, kiedy tylko ją ujrzałem.
Jak krzyczy moje imię.


 

6 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że ta służąca jest zazdrosna o Leanne, ale nie spodziewałam się takiej akcji z jej strony xd No ale dobrze, że jej już nie ma. Trochę mnie denerwowała :D
    A to jak ojczym Rahla zemdlał... Haha xd jak to w życiu bywa. Kobieta rodzi, facet mdleje :D
    O Boże !!!! Ich pierwszy raz!!!!! Jaram się jak głupia <3
    Teraz myśle sobie, że będą razem i wszystko będzie happy, ale znając was trochę utrudnicie im to : *
    Może Leanne zacznie żałować tego co zrobiła, a to że jest czarownicą też pewnie na to wpłynie xd
    Pozdrawiam :*
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też Iris wkurzyła i się na niej jeszcze zemszczę :P A co do ich pierwszego razu... musiałam Kasię dwa dni błagać i chyba z milion płaczących minek wysłać, żeby się zgodziła :D Leanne sama nie wie czego chce :P
      pozdrawiamy również ♥

      Usuń
    2. Hej :) nominowałam was do Liebster Blog Awards. Więcej informacji znajdziesz na http://ostatnitaniec.blogspot.com/
      Pozdrawiam :*
      seoanaa

      Usuń
  2. Trochę chaotyczny rozdział, ale końcówka :D Rozwaliło mnie zdanie "Zapragnąłem potomka". No nie, jeszcze się szczerzę z radości.
    Sporo się działo, nie powiem. Rahl został starszym bratem, moje gratulacje. Teraz czekać tylko, aż jego pragnienie (HEHE) się spełni i jego własny potomek będzie bawił się ze swoimi ciociami w piaskownicy. Choć podejrzewam, że jeśli noc z Leanne będzie miała konsekwencje, dziewczyna może pokusić się o pozbycie niechcianego gościa. Czarami.
    Domyślam się, że szykujecie dla nas jakieś atrakcje.
    Pozdrawiam i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również pokusiłam się o nominowanie Was. Tak więc głowy do góry i szukajcie moich pytań w zakładce "nominacje" na moim blogu.

      Usuń
    2. A my Ciebie w tym samym czasie :D także tego, zakładka po prawo, w Menu, na dole :P
      Szykujemy atrakcje, szykujemy :D teraz dopiero zacznie się dziać.
      Pozdrawiamy również ♥

      Usuń