sobota, 1 lutego 2014

Rozdział VIII

     Otworzyłam oczy i spostrzegłam śpiącego obok blondyna. Błogo się uśmiechał i obejmował mnie tak mocno, że nie miałam szans, aby wyplątać się z jego uścisku. Moje serce zaczęło bić mocniej i usilnie próbowałam sobie przypomnieć wczorajsze zdarzenia. Kiedy jednak do tego doszło, natychmiast pożałowałam.
     Rahl mówił mi kiedyś o nieznanej chorobie, która panowała w jego rodzinnym miasteczku i która prawdopodobnie opanowała jego rodzicielkę. Kiedy weszłam wczoraj do pomieszczenia, w którym rodziła... wiedziałam, że umrze. Chwyciłam ją za rękę, pragnąc dodać jej otuchy. To wszystko, co mogłam dla niej zrobić. Jej mąż i syn, byli zbyt przerażeni perspektywą oglądania porodu. Zostałam jej tylko ja.
Kiedy jednak jej dotknęłam, coś zaczęło się dziać. Przerażona patrzyłam, jak z jej ciała wydobywa się coś czarnego. Jakby kłąb dymu. Nie było to gazem, ani ciałem stałym. Odsunęłam się od niej, a czarne widmo, wróciło z powrotem do jej ciała. Rozejrzałam się po służbie i utwierdziło mnie to w przekonaniu, że byłam jedyną osobą, która to widziała.
 -Leanne! - wydyszała Vivienne.
Poprzedziło to krzyk bólu. Cierpienie i zmęczenie wymalowało się na jej twarzy, wiedziałam, że nie przeżyje tego porodu, nie da rady... chyba, że ja jej pomogę. Choć spędziłam z nią zaledwie godzinę, polubiłam ją i nie mogłam dopuścić do śmierci jej i dzieci... a już na pewno nie bez walki.
Pokonując swoje lęki ponownie chwyciłam jej rękę. Widmo znów zaczęło uciekać z ciała kobiety, jakby nie mogło znieść mojej bliskości. Trwało to strasznie długo i zabierało mi siły. Bałam się. Bałam się tego co widzę i tego, że nie zdołam pomóc Vivienne. Z czasem było coraz gorzej, zaczęłam słyszeć przerażające piski, jęki i krzyki jakiś nieznanych mi istot. Próbowałam skupić się na odgłosach rodzącej kobiety, które były nieco znośniejsze oraz na bólu, jaki czułam, kiedy wbijała w moją dłoń paznokcie, za każdym razem kiedy parła. Czułam, że niewiele brakuje do końca, nie wiele brakuje do porodu, ale jeszcze mniej, abym opadła z sił...
Ręka Vivenne wymknęła się z mojego uścisku, a ja opadłam na podłogę. Zanim jednak zamknęłam oczy, zauważyłam odchodzące widmo i usłyszałam płacz dzieci.
Torin, jak to zwykle bywa, jako dumny ojciec, musiał uczcić narodziny dzieci. Ja zaś nadal byłam wstrząśnięta tym, co widziałam parę godzin temu i potrzebowałam odpłynąć, zapomnieć o tym. Wypiłam o wiele więcej wina niż powinnam, przez co sprowadziłam na siebie kolejne kłopoty. Oddałam się Rahlowi. Będę musiała zostać jego żoną. Przecież nie powiem mu teraz, że nic do niego nie czuję. Wyszłabym na ostatnią ladacznicę. Choć muszę przyznać sama nie wiedziałam czy naprawdę nie zaczęłam czegoś do niego czuć. W tej chwili nawet nie miałabym nic przeciwko zostaniu jego żoną, gdyby oczywiście okoliczności były inne. Gdybym nie była czarownicą.
Idiotka. Miałam za mało problemów, musiałam stworzyć sobie kolejny.

     Chciałam się odwrócić, wtulić w poduszkę i wypłakać, jak bezradne dziecko. Nie mogłam jednak się ruszyć. Ramiona Rahla były zbyt silne. Po moich policzkach zaczęły płynąć niekontrolowane łzy. Całą sobą walczyłam, aby z moich ust nie wydobył się szloch.
-Leanne. - Usłyszałam znajomy głos, niewiele głośniejszy od szeptu.
Podniosłam wzrok i napotkałam niebieskie tęczówki Rahla wpatrujące się we mnie.
-Leanne, przestań, proszę. Czemu płaczesz? Skrzywdziłem cię? - Zapytał z troską.
Uśmiech, jaki towarzyszył mu przez całą noc, zgasł zaraz po przebudzeniu. Przeze mnie.
-Nie, ja... nie powinniśmy, Rahl, czuję się jak dzi... - zaczęłam nie panując nad głosem, w który zaczął się wkradać szloch. Rahl przyłożył mi palec do ust nie pozwalając dokończyć zdania. Starł kciukiem spływające po moich policzkach łzy.
-Nie jesteś, Leanne. Upiliśmy się i pożądanie wzięło nad nami górę. Jednak pamiętam każdy szczegół i wiem, że to ja jestem tym, który ponosi za to winę, Leanne, kochana nie płacz proszę - cały czas mówił do mnie uspakajającym głosem. Głaskał po włosach, po czym pocałował mnie w policzek i przytulił jeszcze mocniej.
-Rahl, a co będzie jak dowiedzą się moi rodzice? Oni mnie zabiją.
-Nikt się nie dowie, chyba że sama im powiesz. Czasu nie cofniemy. Naciesz się dniami, kiedy masz spokój i przez które nikt nie będzie cię niepokoił, ani George, ani rodzice, ani ktokolwiek inny. Masz szesnaście lat, korzystaj z życia, tego właśnie pragnęłaś, prawda? - uśmiechnął się.
Nieco się uspokoiłam. Miał rację. Miałam tydzień spokoju, a zamiast tego marnowałam go na rozmyślanie nad tym, co będzie potem. Przecież i tak nie mam nad tym żadnej kontroli... Będzie, co ma być.
Jednak do końca życia straciłam szacunek do samej siebie. Oddałam się mężczyźnie, który nie był moim mężem, do którego uczuć nie byłam pewna. Pijaństwo niczego nie usprawiedliwia.
Pociągnęłam za okrycie, zasłaniając się po samą szyję. Moje nagie ciało okryte było tylko dość cienką kołdrą. Owszem Rahl wczoraj wszystko widział, ale nie miałam zamiaru znów mu się pokazywać bez ubrania. Teraz byłam trzeźwa.
Blondyn się roześmiał, co nieco mnie zdenerwowało.
-Z czego się śmiejesz?! - Warknęłam, na co zaśmiał się jeszcze głośniej. -Tak, rżyj jeszcze bardziej, aż przyjdzie tu twój ojciec i zobaczy cię w nieswoim łóżku. - Mruknęłam.
-Leanne, jesteś taka zmienna. Przed chwilą zalewałaś się łzami, a teraz się na mnie złościsz. Ale masz racje, powinienem iść, zanim ktoś przypadkiem nas nakryje.
Bez żadnego skrępowania, wstał i zupełnie nagi zaczął zbierać z podłogi swoje ubrania. Miałam wręcz wrażenie, że robi to specjalnie. Ech, mężczyźni chyba już tacy są. Wbiłam wzrok w ścianę, zupełnie niezainteresowana jego przedstawieniem, ale kątem oka widziałam jak na mnie patrzy. Niedbale nałożył na siebie odzienie, po czym podszedł do mojego łóżka.
-Pa, księżniczko. - Zadowolony czule ucałował mnie w czoło.
-Gdzie masz guziki? - Zapytałam, spoglądając na jego umięśniony tors, widoczny przez niezapiętą koszulę.
Musiałam przyznać, że Rahl miał piękne ciało, dostrzegłam to już w nocy, mimo mojego otumanionego winem umysłu.
Wtedy mnie olśniło i spojrzałam na podłogę, każdy guzik leżał w innym miejscu.
-Boże, aż tak Ci się spieszyło? - Spojrzałam mu w oczy, czego skutkiem były moje zarumienione policzki.
-Leanne, odpuść temat. Wiem, że od twojego nagiego ciała dzieli mnie tylko kołdra, więc nie wspominaj naszej ostatniej nocy, chyba że chcesz powtórki, ale to nieco niebezpieczne, zważając na fakt, że ktoś mógłby nas usłyszeć. Jestem pewien, że gdyby ojciec nie był pijany, usłyszałby twoje jęki jak nic. Głośna jesteś, wiesz?
Byłam pewna, że moja twarz jest teraz całkowicie czerwona. Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Wyjdź, Rahl. - Powiedziałam zła i zszokowana.
Zaśmiał się, po czym zupełnie niespodziewanie, mocno pocałował mnie w usta i z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy opuścił pomieszczenie.

     Siedziałam przy Vivienne leżącej na łóżku i trzymałam jedną z jej córeczek na rękach, podczas gdy drugą karmiła piersią. Nie mogłam oderwać wzroku od śpiącej na moich kolanach Laveny. Była śliczna i drobniutka, bałam się, że zaraz rozpadnie się w moich ramionach... była taka delikatna. Moje serce aż zakuło, a w oczach pojawiły się łzy na myśl, że sama nigdy nie zostanę matką. Nie mogłabym przecież skazać mojego dziecka na to, na co skazała mnie moja matka. Na wieczne kłamstwa, strach przed każdym nadchodzącym dniem... musiałam zakończyć ten ród. Jedyny sposób, aby powstrzymać kolejne krzywdy.
Z uśmiechem pogładziłam rumiany policzek Laveny.
-Może niedługo zostanę babcią? - Zapytała przyjaznym głosem, Vivienne. -Pasują ci dzieci, Leanne.
Skrępowana próbowałam znaleźć sobie jakiś wykręt.
-Raczej nie teraz... ostatnio w moim życiu dużo się działo, muszę najpierw... - nieskładnie formowałam zdanie, aż w końcu Vivienne mi przerwała.
-Rozumiem, Leanne. Jesteś jeszcze bardzo młoda. Mimo wszystko mam nadzieję, że już niebawem dołączysz do naszej rodziny.
Przed kolejnym tłumaczeniem uratowała mnie osoba, która właśnie weszła do pokoju.
Rahl podszedł do swojej matki i na powitanie pocałował ją w policzek.
-Rahl, kiedy wreszcie weźmiecie ślub? - Zapytała wprawiając nas w zakłopotanie.
Popatrzyliśmy na siebie.
-Kiedy Leanne będzie gotowa. Mamo, mamy jeszcze czas.
-Ależ, Rahl. Nie chciałbyś mieć syna?
-Mamo! - Powiedział nieco głośniej, a jego twarz przybrała czerwony kolor. Podobnie zresztą jak moja.
Kobieta uśmiechnęła się, z miną jakby o czymś wiedziała... Cóż... Vivienne jako jedna z niewielu była trzeźwa wczorajszej nocy. Jeżeli Rahl mówi prawdę... Cholera! Co jeśli ona nas słyszała?
-Rahl, włożysz Helenę do kołyski? Chciałabym się przespać. Jestem strasznie zmęczona, nie spałam za dobrze tej nocy.
Bez słowa wstał, ostrożnie wziął od kobiety dziecko i przytulił do swojej piersi, po czym włożył je do kołyski. Potem wziął ode mnie Lavenę. Nie protestowałam, sama bałam się wykonać najmniejszy ruch z maleństwem na rękach. Podeszłam do drewnianej kołyski i delikatnie wprawiłam je w ruch. Dziewczynki, jak to niemowlaki, zaraz zasnęły, a kiedy się obróciłam, okazało się, że ich matka również zapadła w błogi sen.
-Chodź.
Rahl chwycił moją rękę i opuściliśmy pomieszczenie.

-Gdzie idziemy? - zapytałam, kiedy znaleźliśmy się za domem. 
Byliśmy na jakiejś łące. Kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, wyrwałam dłoń z jego uścisku i ruszyłam biegiem w stronę budynku. Jeśli myślał, że po wczorajszej nocy będzie ze mną robił co chciał i gdzie chciał, to był w błędzie.
-Leanne! - krzyknął, po czym pobiegł za mną i już po chwili chwycił mnie w pasie i podniósł do góry.
-Co ty wyprawiasz?! - Powiedział z rozdrażnieniem, kiedy mu się wyrywałam.
-To chyba ja powinnam zapytać - warknęłam.
-Chciałem cię wziąć na spacer, nie wiem czego ty się spodziewałaś, Leanne, ale chyba masz brudne myśli.
Widziałam rozbawienie na jego twarzy. Zdenerwowana odepchnęłam się od niego. Postawił mnie na ziemi, ale nadal trzymał moją rękę, abym nie uciekła.
-Po prostu, nie wiem czego się po tobie spodziewać, a mężczyźni są jacy są. - Uśmiechnęłam się złośliwie.
-Obrażasz mnie, Leanne.
Wzruszyłam ramionami. Jeżeli spodziewał się, że go przeproszę to się mylił.
Westchnął, po czym mnie objął i ruszyliśmy przed siebie.

     Leżałam pod drzewem patrząc na błękit nieba. Słońce wręcz paliło moją skórę, w końcu był środek lata, a ja miałam na sobie suknię do samych kostek. Przymknęłam powieki rozkoszując się chwilą spokoju. Kiedy wrócę do Darknesslandu z pewnością nie będę czuła się tak, jak teraz. Tak bezpiecznie... z daleka od George'a, wścibskich spojrzeń ludzi, wstydu z powodu niedoszłych zaręczyn i rodziców, którzy wygonili mnie z domu. Teraz nawet nie obchodziło mnie to, że mogą przyjechać po mnie pod moją nieobecność. Było mi z Rahlem dobrze... przynajmniej teraz, kiedy nie wywoływał na mnie presji, nie mówił o ślubie... choć, nie jestem głupia. Wiedziałam, że po tej nocy liczył na to. Traktował mnie jakbym już była jego.
Prawda jest jednak taka, że nigdy nie będzie mnie miał.
-Leanne? - Leżący obok mnie blondyn przeturlał się na brzuch i spojrzał na mnie.
-Hmm? - Mruknęłam podpierając się na łokciach.
-Bo widzisz... - zaczął i połaskotał mnie małym, polnym, żółtym kwiatkiem po nosie. Chwyciłam za łodygę i nie do końca celowo przerwałam ją na pół.
Rahl spojrzał na mnie jakbym co najmniej kogoś zabiła.
-Jesteś bez serca!
-Wiem, mówiłam ci to nawet, może nie dosłownie, ale...
-Och, nie pleć głupstw. - Przerwał mi.
Zapatrzył się na trawę, po czym ponownie podniósł wzrok na mnie.
-Chciałbym cię namalować.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
Tak naprawdę oprócz zwykłej niechęci nie miałam żadnych argumentów przeciw.
-Leanne, proszę.
-Rahl, jestem pewna, że wiele dziewcząt by się na to zgodziło, ja się zwyczajnie do tego nie nadaję. Poszukaj sobie jakiejś modelki, wyjdzie ci to na lepsze.
-Ale ja chcę ciebie, Leanne.
-Dobrze, ale nie dziś. - westchnęłam.
Zgodziłam się, bo wiedziałam, że nie odpuści, a nie chciałam słuchać dalej tej ckliwej gadki.
-Czemu? - zapytał mrużąc oczy.
-Nie wyglądam dziś najlepiej. Nie wyspałam się, wyobraź sobie.
-A jutro się wyśpisz? - Uśmiechnął się.
Oburzona wstałam i otrzepałam suknię z trawy i ziemi.
-Tak, Rahl, jutro się wyśpię. - Ruszyłam do domu. -Jesteś bezczelny! - dodałam na odchodne, odwracając się za siebie.
Usłyszałam jego serdeczny śmiech, a potem moje imię, ale nie zatrzymałam się. Byłam zmęczona i potrzebowałam samotności, ciszy i spokoju, a w towarzystwie Rahla nie mogłam na to liczyć.

     Przy kolacji wręcz zasypiałam. Byłam naprawdę zmęczona, lecz kiedy próbowałam zasnąć po spacerze, nie udało mi się to, więc wykorzystałam ten czas na czytanie. Księga, którą dostałam od babki naprawdę mnie przerażała. Próbowałam prostych zaklęć. Przysuwałam i odpychałam od siebie różne przedmioty. Odpychanie ich było zdecydowanie łatwiejsze. Dowiedziałam się, że kontrolowanie mocy było bardzo zależne od emocji. Będę więc musiała nauczyć się panować nad nerwami.
Zjadłam posiłek, po czym rodzina Rude wdała się w dyskusję. Miło spędzało się z nimi czas. Byli niesamowitymi ludźmi, mimo wszystko nie marzyłam o niczym innym, jak o udaniu się do łóżka. Najwyraźniej zauważył to Rahl. Objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam. Słuchałam opowieści Torina, aż w końcu przymknęłam zmęczone oczy.

     Biegłam przez las i czegoś szukałam. Sama nie wiedziałam czego. Była ciemna noc. Strasznie się bałam. Chyba się zgubiłam. Ruszyłam przed siebie aż w końcu poczułam jak coś powala mnie na ziemię. Przewróciło mnie na plecy. Widziałam twarz Rahla, jednak tym razem inna. Bałam się go. Był na mnie wściekły. Uśmiechnął się złośliwie, przez co zauważyłam kły. Pochylił się nade mną. Chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam wydobyć dźwięku z ust. Zupełnie nie wiem czemu. Z płuc uciekało powietrze, lecz bez żadnego dźwięku, choć starałam się jak mogłam.
Coś zaczęło mną szarpać.
-Leanne, Leanne, obudź się!
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Rahla. Zaczęłam płakać. Ten koszmar już mnie wykańczał. Nie dość, że moje życie było pogmatwane, to jeszcze co noc śnił mi się ten sam sen, który tak mnie przerażał. To już piąty raz... Kiedyś chociaż kładąc się do łóżka, wiedziałam, że na chwilę zapomnę o tym złym świecie. Teraz jednak nawet sen sprawiał mi przykrość. Tylko ostatniej nocy spałam dobrze...
-Leanne, już dobrze. - Próbował mnie przytulić, jednak ja, nadal mając przed oczyma koszmar, próbowałam go od siebie odepchnąć tak, jak zrobiłam w Darknesslandzie. Tym razem jednak nie odpuścił. Przyciągnął mnie bliżej siebie, mimo że wciąż się wyrwałam. Nie miałam z nim szans... może i dałabym radę go od siebie odepchnąć, ale bałam się, że da o sobie znać moja moc. Nie chciałam żeby Rahl się o niej dowiedział. Na pewno nie teraz, kiedy byłam pod dachem jego rodziców, zdana na jego łaskę.
Rozpłakałam mu się w ramionach.
-Co tu się dzieje?! Rahl, co ty wyprawiasz?!
Do pokoju wpadła odziana w szlafrok Vivienne.
-Nic, mamo. Leanne miała zły sen i zaczęła krzyczeć.
Delikatnie gładził moje włosy, tuląc mnie do siebie, abym się uspokoiła. Kobieta podeszła i na mnie spojrzała. Nie chciałam, aby widziała moją bezsilność. Łkając wtuliłam głowę jeszcze bardziej w ciało Rahla. Był ode mnie o wiele wyższy, a jego sylwetka była dobrze zbudowana, więc kiedy objął mnie mocniej, niemal całkowicie ukrył mnie w swoich ramionach. To zapewne utwierdziło jego matkę w przekonaniu, że nie zrobił mi krzywdy.
-Leanne, może zaparzyć ci coś na uspokojenie? - Zapytała z troską.
Pokręciłam tylko głową.
-Może... - zaczęła, ale Rahl jej przerwał.
-Mamo, zostaw nas samych, proszę.
Vivienne westchnęła, pogładziła mnie po głowie i bez słowa wyszła. Ja zaś siedziałam przez dobre kilkanaście minut dalej płacząc.
-Leanne, powiesz mi co ci się śniło? - zapytał Rahl wtulając głowę w moje włosy.
-Proszę, nie chcę - wydukałam. -Przepraszam, że cię obudziłam.
Wyplątałam się z jego objęć i położyłam się na łóżku, tyłem do niego, aby nie widział mojej zapłakanej twarzy.
Zaskoczona odwróciłam się, kiedy poczułam jak łóżko za mną się ugina.
-Co ty wyprawiasz? - Zapytałam słabym głosem.
-Będę nad tobą czuwał. Śpij, Leanne. Miałaś się wyspać, nie pamiętasz? - Nakrył mnie kołdrą, po czym przyciągnął do swojego ciała.
-Nie trzeba, Rahl. Nie sądzę, abym znów...
-Leanne, przecież nie zrobię ci krzywdy, obiecałem ci to. Gdybym miał to zrobić, miałem ku temu okazję, kiedy spałaś pod moim dachem. Nie marudź już, tylko śpij. - Przytulił mnie mocno i zamknął oczy.
-Obiecałeś mi też, że mnie nie dotkniesz, a dotykasz mnie cały czas, że o ostatniej nocy nie wspomnę.
-Sama chciałaś - powiedział z udawanym wyrzutem.
-Byłam pijana, a ty to wykorzystałeś.
Droczyłam się, ale jego skruszona mina mówiła, że wziął to na poważnie.
-Żałujesz? - Zapytał spoglądając na mnie ze smutkiem w oczach.
Nie chciałam mu jeszcze dokładać przykrości. Wiele mu zawdzięczałam i po prostu nie mogłam. Nie chciałam też robić mu złudnych nadziei.
-Idźmy już spać. - Wtuliłam się w jego tors i przymknęłam oczy.
Chwilę potem poczułam na czole ciepłe wargi Rahla.
-Śpij dobrze - wyszeptał.
Przesunęłam ręce na plecy Rahla, chcąc przytulić się do niego mocniej. Poczułam pod palcami zadrapania. Otworzyłam gwałtownie oczy i podniosłam się do pozycji półsiedzącej. Na skórze miał rany dość sporych rozmiarów. Dotknęłam ich i zaczęły się goić.
-Rahl... to ja? - zapytałam przerażona tym, co dzieje się pod wpływem mojej dłoni.
-Tak... ale, nie boli, chodź już spać.
Najwyraźniej nie czuł zachodzących na jego ciele zmian. Myślał, że pytałam o to, czy to ja go tak zraniłam. Chwycił mnie za talię i ułożył obok siebie. Oplótł mnie ramionami, a ja nie mogąc się powstrzymać gładziłam dłońmi jego plecy. Po kilku minutach rany zniknęły, a przynajmniej nie czułam strupów, gdy go dotykałam. Miałam dużo wrażeń jak na jeden dzień. Za dużo.
Przymknęłam oczy i w końcu zmęczona zasnęłam.

~~~
Cześć! :D
Uwierzycie, że właśnie skończyły nam się ferie? Sama nie wiem jak to zleciało :c
Ten rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale stwierdziłyśmy z Kasią, że damy im jeszcze trochę czasu, żeby się sobą nacieszyli. Dlatego może Wam się wydawać, że jest to "przesłodzone".
Dostałyśmy dwie nominacje do Liebster Blog Awards. My również nominowałyśmy kilka blogów, a z tego co zauważyłam, nie każdy jest chętny do brania w tym udziału, więc jeśli ktoś ma ochotę odpowiedzieć na nasze pytania, to zapraszamy do zakładki Nominacja. Nominowałyśmy wszystkie blogi, które mamy w polecanych.
Udanego weekendu!
Aniaaa :) xx

7 komentarzy:

  1. hehehe.... skaczę z radości ^^ big love kwitnie... kurde ja chcę takiego faceta! Tylko z tą różnicą, żeby umiał się droczyć xD
    A tu za minutę znów wpada matka i... łubudu na ziemię :D Czyżby jedna z dziewczynek nazwana na cześć Leannie?
    Ja tam lubię słodkości to takie "sweet" sceny uwielbiam C: i uważam, że my wszystkie lubimy takie "przesłodzone" sceny <3
    WOW, WOW I WOW ( i wcale nie udaję psa :P). ALe ma moc 0.o Używa jej nieświadomie. Zauważyłam, że często moc zależy od emocji ^^ gdybym ja taką miała to nie wiem co by było. Ja z natury popadam ze skrajności emocjonalnej w skrajność emocjonalną ^^"
    Pozdrawiam i ponaglam do napisania następnego rozdziału (^^)
    Diaw
    (sorry, że z anonima ale nie mogę się zalogować =.=")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, tylko żebyś się zalogowała w końcu, żeby dodać rozdział u siebie :P
      Jak tak czytam Twój komentarz to mam wrażenie, że miałaś wgląd do dziewiątki, której Kasia już kawałek napisała :P Co do Laweny.. czy to imię na cześć Leanne... trzeba zapytać Kasi, to ona je nazywała :D
      Też bym chciała takiego faceta :') ale cóż.. Rahl jest tylko jeden :D

      Usuń
  2. Się dzieje!
    Wbrew temu, że rozdział wygląda słodko, wcale tak go nie odbieram. Wydaje mi się nawet, że w powietrzu coś wisi, wyczuwałam przez cały czas obecne napięcie, jak przed burzą. Jeśli miałyście zamiar je wprowadzić, to świetnie Wam się udało.
    Biedny Rahl... Aż mi go szkoda, gdy Leanne opisuje swoją obojętność wobec niego. Chłopak się zakochał i trafił na chłodne przyjęcie. Może nie dosłownie, bo z Leanne gorąca sztuka, ale co z tego, skoro go nie kocha? Hmm, może byłoby inaczej, gdyby nie zmienił się trochę w przylepę, pokazał, że jest facetem z krwi i kości. Z drugiej strony, gdyby taki był, dziewczyna mogłaby pomyśleć, że się nią bawi.
    Ciekawa jestem, czy się pobiorą, czy też Lea będzie unikać tego i wykręcać się sianem. W świetle czasów, w jakich żyją, stawiam raczej na to pierwsze. Biorąc pod uwagę jej moce nawet powinna z kimś się związać, zamiast stać się typową czarownicą, mieszkającą samotnie na uboczu. Dzieci? Jako obdarzona wiedzą tajemną na pewno znalazłaby rozwiązanie problemu i zaparzyła sobie jakieś zapobiegające ciąży ziółka. Sobie albo Rahlowi, żeby, hmmmm, strzelał ślepakami ;)
    Pozdrawiam i czekam na następny kawałek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rahl też pokarze Leanne pazurki, jak ta przegnie :D choć nie jest już tak do końca obojętna wobec Rahla. Na dzieci znalazłoby się rozwiązanie, ale na to żeby Rahl do końca życia był nieświadomy mocy swojej ukochanej to już nie bardzo :) i tego właśnie się boi. Babka ją postraszyła tym, że czarownice są zabijane :P
      Pozdrawiamy :) xx

      Usuń
  3. Tak czekałam na następna notkę i w końcu jest!I muszę przyznać że jest genijalna!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie powoli uświadamia sobie, że jednak coś do niego czuje :D
    Boże *.* On jest taki słodki...Też chce takiego xd
    Zastanawia mnie ten sen. To tak jakby Rahl był wampirem :D ( a przynajmniej ja mam takie wrażenie). No i ta jej moc... Nie wiem czemu ona rezygnuje z potomstwa. Mogłaby nauczyć dziecko panować nad tym, o ile sama się tego nauczy, bo jeśli używa jej pod wpływem emocji, to tylko kwestia czasu aż Rahl się dowie :D
    Pozdrawiam :*
    seoanaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś trzecia w kolejce :D ale on i tak woli Leanne od nas :c dobrze myślisz :D no właśnie... strach przed reakcją Rahla będzie tragiczny w skutkach :c

      Usuń