niedziela, 23 marca 2014

Rozdział XI

     Czułem jak odpływam. W jednej sekundzie całe życie przeleciało mi przed oczyma. Widziałem te radosne chwile przeplatające się z smutkiem, który mnie ogarnął. Nagle poczułem ogromny ból w klatce piersiowej, a w głowie mi zawirowało. Zacząłem się dusić.
Pamiętam ostatnią chwilę, kiedy upadłem, a Leanne tylko patrzyła z przerażeniem. Nic nie zrobiła. Wpatrywałem się w sufit i czekałem na własne odejście z tego świata. Niedoczekanie...

     Obudziłem się w bardzo ciemnym pomieszczeniu. Na półkach stała czerwona ciecz z małymi karteczkami. Nerwowo zacząłem szukać czegoś do jedzenia. Byłem bardzo głodny.
Szukałem ukojenia w winie. To jedyna rzecz, która nadawała się do spożycia w tym miejscu. Wyciągnąłem korek z butelki z 1765 roku. Czerwone, wytrawne wino. Już miałem zmoczyć usta, gdy przypomniałem sobie co tak naprawdę się niedawno zdarzyło. Rzuciłem butelką w ścianę, a krwisty odcień wina rozchlapał się zostawiając plamę również i na kamiennej posadce.
     W ciemności, która panowała w tym miejscu, zdołałem dostrzec, jak szybko moje oczy się do niej dostosowały. Wszystko widziałem bardzo wyraźnie. Czułem się jak nowonarodzony. No i głodny.
Moje ręce wydawały się inne. Bardziej żylaste. Całe ciało miałem niewyobrażalnie zimne. Nawet dotyk wydawał mi się inny. Wszystko czułem inaczej, ostrzej. Emocje się we mnie kłębiły. Ogarnął mnie strach i jednocześnie pragnienie wielkiej zemsty. Sam nie wiedziałem dlaczego.
     Usiadłem w kącie. Zacząłem sobie wszystko rekonstruować. Momentalnie wszystko sobie przypomniałem. Upadek, dziewczynę, słowa... W obliczu śmierci słyszymy to, co chcemy usłyszeć. W panice inni mówią do nas właśnie tak, gdyż wierzą, że zwróci nam to życie. Właśnie. Śmierć i życie. Skoro nie umarłem, a wydawało mi się, że właśnie tak jest, to gdzie jestem?
Zacząłem się rozczulać nad sobą i z oczu popłynęły mi łzy. Otarłem je szybko. Jednak kiedy popatrzyłem na dłonie dostrzegłem czarną ciecz. Nie były to krople łez tylko czarne krople. Oprzytomniałem nagle. Wyczuwałem w nich krew. Naprawdę dało mi to do myślenia. Wpadłem w szał spowodowany głodem, a krew tylko mnie nakręcała. Przeszło mi przez myśl tylko jedno słowo. Wampir. Niby wszystko się zgadzało. Nagromadzone emocje, widoczniejsze żyły, zimne ciało, no i te nieszczęsne oczy... Przez moment ogarnął mnie potworny ból w szczęce. Przyłożyłem do niej obie dłonie i szukałem zmian. Znalazłem. Wyczułem cztery inne... nowe zęby. To tylko potwierdziło moje przypuszczenia. 
Niewyobrażalnie byłem wściekły na Leanne. Nie wiem czego oczekiwała, kiedy podawała mi to cholerne wino. Chciała mnie zabić. To jasne. Wszystko przez zgodę na ślub. Co by jej dała moja śmierć? Zamiast umrzeć przeobraziłem się w jednego z tych potworów, o których swego czasu dużo czytałem. Potencjalnie już nie żyłem, a więc niczego już nie stracę. Bo najcenniejsze dla mnie było zawsze życie...
Słyszałem w głowie różne głosy. Przeplatane męskie i damskie. Jedne mówiły "uciekaj", a drugie "nie karm się". Nie wiedziałem o co chodzi, ale nie miałem ochoty zostawać w tej ciemnej piwnicy. Swoją drogą myślę, że jestem na posiadłości państwa Lace.
     Pomyślałem o pogodnym dniu na zielonej łące w pobliżu strumyka. Zamknąłem oczy i kiedy tylko je otworzyłem, byłem już na zewnątrz. To było niesamowite. Nie dane jednak było mi stać w słońcu, gdyż moja skóra zaczęła mnie potwornie piec, a głowa omal nie eksplodowała. Pobiegłem szybko w stronę lasu i jaskini, która nie wyglądała na jaskinię, ale dawała cień.
Teraz do szczęścia potrzebne mi było tylko pożywienie.

    Wieczorem mój głód był ogromny. Nie panowałem nad nim. Gdybym tylko mógł, zjadłbym kawałek siebie. Na szczęście słońce już zeszło, więc mogłem opuścić kryjówkę.
Rozglądałem się za wszystkim co potencjalnie mógłbym zjeść. Pobiegłem w stronę swojego domu w roztarganej koszuli. Odczuwałem brak pożywienia w każdej możliwej części ciała. Byłem bardzo osłabiony.
-Dajcie mi coś do jedzenia! - Krzyknąłem gdy tylko znalazłem się w domu.
Służba patrzyła na mnie z przerażeniem. Jednak dostałem szybko to o co prosiłem.
Czułem smak potrawy jaką mi podano własnymi oczami. Nie zdążyłem jej dobrze skosztować, a zawartość już znajdowała się na podłodze.
-Panie Rude jest pan chory? - Jedna ze służek błyskawicznie znalazła się tuż przy mnie.
Płonąłem cały od wewnątrz na wspomnienie o Leanne i o tym co mi zrobiła.
-Nie... Nie jestem chory. Jestem głodny. - Podniosłem twarz i popatrzyłem w oczy kobiety.
-Pańska twarz... Pańskie oczy są niemal całe czarne!
-Bo czuję się głodnym... - Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, znalazłem się obok niej, kneblując jej ręce i zatykając usta. Zwyczajnie zatopiłem w niej swoje kły, które się wysunęły i przegryzłem tętnicę szyjną.
Kiedy zaspokoiłem swój głód, wyraz mojej twarzy wrócił do normalnego wizerunku.
Z przerażeniem patrzyłem na martwą istotę spoczywającą na posadzce. Zabiłem człowieka. Stałem się potworem...

     Po ukryciu zwłok udałem się ponownie na posiadłość państwa Lace'ów. Znalazłem się w lesie, w którym wcześniej się ukrywałem. Wiedziałem, że Leanne będzie mnie szukać. Prędzej czy później. Wystarczyło zaledwie parę chwil, kiedy dobiegł mnie głos dziewczyny.
-Rahl! Gdzie jesteś?! Rahl! - Chodziła i rozglądała się we wszystkie strony.
Siedząc na drzewie obmyślałem plan zemsty. Natychmiast chciałem ją zabić. Ale jeśli ją zabiję, to nie pomoże mi odkręcić tego, co narobiła. Trudno się myśli pod presją.
Dziewczyna znalazła się pod drzewem, nad którym spoczywałem i spuściła głowę roniąc kilka łez.
-Rahl, daj mi jakiś pieprzony znak, że żyjesz, do cholery! - Jej głos drżał i jednocześnie był srogi.
-Tu jestem. - Leanne popatrzyła w górę i w tym samym momencie na nią upadłem przewracając ją na ziemię.
Obróciłem ją na plecy i usiadłem na niej.
-Chcesz znaku?! Chcesz znaku, huh?! - Przytrzymałem jej ręce, kiedy się szarpała i przygwoździłem jeszcze mocniej do ziemi.
-Rahl, proszę zejdź ze mnie. Wszystko ci wytłumaczę. - Szlochała i próbowała się podnieść.
-Dlaczego mi to zrobiłaś?! Uczyniłaś mnie potworem! Odkręć to! Inaczej pożałujesz! - Krzyczałem na nią bardzo głośno. Ona zaś histerycznie płakała.
-Rahl! Wytłumaczę ci to. Naprawdę, ale puść mnie - błagała.
Nie czekałem na wyjaśnienia. Ona zrobiła mi krzywdę, to i ja jej trochę pomogę cierpieć.
Poluzowałem jej rękę tylko po to, aby obluzować swoje spodnie i unieść jej sukienkę do góry.
-Nie! Słyszysz?! Nie! - Próbowała się szarpać i uwolnić.
-Zamknij się! - Uderzyłem ją w twarz i bardzo szybko w nią wszedłem.
Zakryłem jej usta ręką i tylko patrzyłem jak jej oczy zachodzą mgłą. Nie miała siły się już szarpać i w końcu zamknęła oczy.
    
     Kiedy skończyłem, odniosłem wrażenie ulgi, ale i zarazem odrazy do siebie. Emocje i uczucia się przeplatały. Teraz czułem współczucie dla dziewczyny, ale nie żałowałem tego, co się wydarzyło. Ona zrobiła mi większą krzywdę. Ma szczęście, że jej nie udusiłem.
Uniosłem ją z ziemi i pomyślałem o jej pokoju. Momentalnie się tam przeniosłem wraz z nią.
Położyłem ją na łóżku zakrywając narzutą jej roztarganą sukienkę i pokaleczone ciało.
Zaś sam usiadłem na krześle i czekałem, aż się obudzi.
Minęło sporo godzin. Zdążyłem ochłonąć i przemyśleć sobie parę spraw. Teraz na pewno mi nie pomoże. Ale może kolejny atak skłoni ją do pomocy. Dochodziła prawie północ. Zostało niewiele czasu.
-Nie chcę cię znać. - Leanne się obudziła i cichym, ochrypłym głosem ze łzami w oczach wypowiedziała to zdanie.
Popatrzyłem w jej stronę.
-A co ja mam powiedzieć? Widzisz do czego doprowadziłaś? Nie jestem człowiekiem. Jestem potworem. Skrzywdziłem już dwie osoby. Ile jeszcze istot ma spotkać przykry los przez twoją próbę zabicia mnie?!
-Nie chciałam cię zabić!
Wstałem z krzesła i usiadłem obok niej. Bardzo szybko się wyprostowała i oparła o ramę łóżka.
-Czyli to taki żart, prawda? A teraz to naprawisz.
-Ja...
-Ty! Skoro tak bardzo potrafisz czarować, to teraz mnie odczaruj.
-Potrzebuję czasu...
-Ile? - Traciłem nad sobą kontrolę.
-W miesiąc na pewno coś uda mi się zrobić. - Przestała na mnie patrzeć.
-Zgoda. Ale teraz zrób coś co pozwoli mi chodzić w dzień. Bo nie wiem czy wiesz, ale słońce topi moją skórę - uniosłem jej twarz do góry.
-Ja się naprawdę na tym nie znam!
-Leanne!
-Dobrze... Spróbuję. - Zaczęła szukać czegoś pod swoim łóżkiem.
-Świetnie. - Rozluźniłem się i podszedłem do okna.
-Ale jeśli to zrobię, a ty dalej będziesz krzywdził ludzi, to... - usłyszałem za sobą cichy głos.
-To co? Zabijesz mnie? Mówisz poważnie? Przecież ja już nie żyję!
     Nie odezwała się już ani słowem. Szukała czegoś w jakiejś księdze. Wyglądała na bardzo stary przedmiot. Jakby był w jej rodzinie od pokoleń. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
-Rahl, muszę o coś zapytać. - Zamknęła księgę, a ja odwróciłem się do niej z założonymi rękoma.
-Pytaj.
-Muszę wiedzieć jakim typem... - umilkła - jakim typem wampira jesteś... Co odczuwasz...
Jakim typem?! Do cholery, to są typy wampirów?!
-No cóż... Moje oczy robią się niemal całe czarne kiedy odczuwam pożądanie, gniew lub potrzebuję pożywienia. Z oczu zamiast łez, pojawia się ciemna ciecz przypominająca smołę, ale jest w niej krew i... - zdanie przerwała mi Leanne.
-Chodzi mi o to, czy masz jakiś dar?
-Nie wiem. Słyszę głosy innych. Ale nie wiem kogo. Jak czegoś bardzo pragnę i zamknę oczy, to przenoszę się w miejsce, które widziałem kiedy miałem zamknięte oczy. Wystarczy?
-Tu nic nie jest napisane o wampirach... Przynajmniej nie wprost. Nigdy dokładniej tej księgi nie przeglądałam... O czytaniu tym bardziej nie ma mowy. Nie wiem jak to się stało, że przemieniłeś się w to, czym teraz jesteś.
-Wino. Mówi ci coś wino? - Powoli zbliżałem się do niej.
-Chciałam się otruć... umrzeć... To nie miało być związane z tobą! To był wypadek...
-Wypadek?! Słyszysz się?! - Zacisnąłem ręce na jej ramionach. -Powoli... Spróbuj to naprawić.
Puściłem ją, żeby mogła znaleźć rozwiązanie.
Pochłonęła ją księga.
Godziny mijały, a rezultatów brak.
Słońce zaraz wzejdzie.
Mimo że nie chciałem jej przerywać, bardzo mi się spieszyło. Co jeśli pan Lace zorganizował dziś spotkanie, na którym ogłoszą nasze zaręczyny, a ja nie będę mógł przyjść, bo nie mogę chodzić po słońcu? Z drugiej strony patrząc na okaleczone ciało Leanne, jej ojciec nie pozwoli, aby jego córka pokazała się tak publicznie.
     Stałem wciąż przy oknie, kiedy głos w mojej głowie przemówił. Powiedział mi, że mogę doprowadzić Leanne do porządku. Żeby stała się "czystą" osobą. Miałem tylko przekłuć jej wargę jednym ze swoich kłów podczas namiętnego pocałunku. Dwa kły gwarantowały zaś czystość ciała również od wewnątrz. Nie wiedziałem co o tym sądzić. Ale jeśli bym nie spróbował, nigdy bym się nie dowiedział.
-Leanne... Mogę cię prosić na moment?
-Coś się stało?
Przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem namiętny pocałunek na jej ustach. Opierała się. Ale czując, że to tylko pocałunek - przestała. Kiedy już poczuła się bezpiecznie, przegryzłem jej wargę. Wiedziałem, że będzie próbowała się odsunąć, ale przytrzymałem ją kłami.
-Jak się czujesz?
-Lepiej. To znaczy... Nic mnie nie boli.
Uśmiechnąłem się.
-W takim razie to mój kolejny dar.
-To świetnie... Słuchaj, znalazłam coś, co pozwoli ci się poruszać w dzień. Nie mam jednak gwarancji czy zadziała.
-Jeśli nie spróbujesz, nigdy się o tym nie przekonasz - podsumowałem, jak głos w mojej głowie.
-Tylko potrzebnych mi jest parę rzeczy. Konkretniej to jedna kropla twojej krwi, jedna mojej, jako Stwórcy oraz jeden twój włos i ofiara...
-Jaka ofiara? - Zaniepokoiło mnie to.
-Potrzebujemy martwej osoby z wydłubanymi oczami...
Brzmiało to dość szalenie. Martwą osobą mogła być moja służka, którą zabiłem. Wystarczyło tylko wydłubać jej oczy.
-Mam ofiarę.
-O Boże! Nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz kogoś zabić!
-Już zabiłem. Taki... wypadek przy pracy.
-Kogo? - Leanne się cofnęła.
-Moja służka. Byłem głodny... Jest martwa, wystarczy usunąć jej oczy.
-To zrób to. Pamiętaj, że musisz się spieszyć.
To było proste. Skorzystałem ze swojego daru. Za niecałą minutę byłem z powrotem w pokoju dziewczyny.
-Wygląda obrzydliwie. - Skrzywiła się.
-Też się cieszę, że ci się podoba. Do dzieła.
     Zaczęła wszystko przygotowywać. Jej krew, moja krew i włos, ciało bez oczu oraz ostre narzędzie.
Miało służyć zrobieniu znaku na plecach.
-Gotowy?
-Od wczoraj.
     Wypowiadała słowa, których nie rozumiałem i czyniła gesty jak opętana. Po krótkiej chwili brała się do czynności zaznaczania słońca na mojej skórze. Z tego co mówiła przed tym całym "zabiegiem", ma mi to pomóc w chodzeniu po słońcu. Kreska wyznaczona przez ostre narzędzie nabiera swój nowy kształt. Niezależnie od tego czego bym chciał czy też nie.
Skończyła.
-I jak to wygląda? - zapytałem.
-Cóż... Więc masz znak w postaci księżyca. W księdze jest napisane, że symbolizuje przynależność do Pana Ciemności, który daje ci przepustkę do Pana Światła. Jest tu też napisane, że znak ten po przemienieniu w wampira mają nieliczni. To oznacza, że jesteś nietypowy i posiadasz wiele darów. Niektórych z nich możesz nie odkryć do końca swojego istnienia.
-Co to oznacza?
-Że przestaniesz istnieć kiedy napijesz się krwi czarnoksiężnika.
-Jak mam go rozpoznać?
-Ma on znamię słońca. Przeciwne do twojego.
-To naprawdę popaprane...
-Zaraz moment prawdy. Zaraz wzejdzie słońce.
Wystawiłem się na promienie słoneczne w oczekiwaniu na reakcję swojego ciała. Nic się jednak nie działo. Czyli jej czar zadziałał. Byłem szczęśliwy.
-Dziękuję. Jestem wdzięczny za to. Ale pamiętaj, że dalej szukasz czegoś co pozwoli mnie przywrócić do świata żywych. Póki co nie chcę cię znać.
Jej twarz posmutniała.
-Z tego co pamiętam, powiedziałaś, że mnie kochasz i że jak się obudzę, to za mnie wyjdziesz. Trzymam za słowo. Skoro obróciłaś moje życie w piekło, ja też zadbam o ten szczegół w twoim życiu. Do zobaczenia.
     Zostawiłem ją samą sobie i poszedłem załatwiać swoje sprawy.

     Po omówieniu wszystkich spraw z panem Lace, ślub został zaplanowany na przyszłą sobotę. Zaproszenia porozsyłane, a nasze zaręczyny odbędą się już niebawem.








3 komentarze:

  1. Więc jednak Rahl nie znika, to świetnie. Na dodatek jest teraz wampirem xD A ja je lubię, o ile nie przypominają Edzia-pedzia ze Zmierzchu i innych mu podobnych pacholąt o żeńskich narządach zamiast ku...śki.
    Zapowiada się wesoło, nie powiem. Co prawda Rahl przywitał Leanne niezbyt miło, ale, jak słusznie zauważył, należało jej się. Mimo, iż wypił eliksir przypadkiem. Dziewczyna nie powinna zostawiać go tak o, szczególnie, że nie znała jego działania po "przeterminowaniu".
    Zaraz... on jeszcze nie wie, że będzie tatusiem. Ciekawe, jak to przyjmie? Zapewne się ucieszy, choć diabli wiedzą, czy i jak bardzo się zmieni do czasu narodzin dziecka.
    Patrząc na parę z innej strony dochodzę (!) do wniosku, że teraz nie będzie im lekko. Co prawda wezmą ślub, ale oboje są inni: wampir i czarownica to niespotykane połączenie. Co będzie, gdy w pobliżu zaczną umierać ludzie? A może i nie w pobliżu, skoro Rahl potrafi przenosić się w różne miejsca?
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że on nie zginął :D
    Tak coś czułam, że przez krew Leanne coś się stanie, ale nie przypuszczałam, że to... No fakt, Rahl strasznie się zmienił, ale to, że stał się wampirem nie powinno upoważniać go do zgwałcenia dziewczyny xd miałam nadzieję, że inaczej się zachowa. Na przykład spróbuje dowiedzieć się czegoś o swoim "nowym" życiu :D
    Tak trochę dziwnie zareagował... ale to tylko moje stwierdzenie :* No, ale kurde jestem ciekawa co będzie dalej!
    Pozdrawiam <3
    seo

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze, że jestem zaszokowana. Podoba mi się koncepcja Rahla-wampira po wypiciu tajemniczego eliksiru, aczkolwiek jego zachowanie to już inna bajka. Chodzi mi o to, że był zakochany w Leanne, prawda? Więc nie rozumiem, jakim cudem stał się takim... gnojem, za przeproszeniem. Nie potrafię zachować do niego nawet krzty szacunku po tym, co zrobił. Nie wierzę w to, że ta przemiana była aż tak głęboka, no dajcie spokój. Ewentualnie zabrakło mi tego w treści. Leanne też jest dziwna. On ją zgwałcił, a ona mu teraz od tak pomaga? Się pogubiłam. No nic, czekam na dalszy rozwój akcji, bo nieźle szalejecie.
    / forbidden-feeling

    OdpowiedzUsuń