niedziela, 30 marca 2014

Rozdział XII

     Po wyjściu Rahla, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Jego słowa odbijały się w mojej głowie niczym echo. Zmieni moje życie w piekło? A ja myślałam, że gorzej już być nie może. Nie tak to wszystko miało wyglądać. 
     Marzyłam o śnie, lecz kiedy tylko przymknęłam powieki, przed oczami pojawiało się wspomnienie martwej służki Rahla, wyrzuty sumienia mnie wykańczały. Nie mogłam znieść myśli, że byłam aż tak głupia. Dlaczego nie wytrąciłam mu tego wina z ręki? Zmieniłam dobrego człowieka w potwora bez serca... choć w głębi duszy wierzyłam, że gdzieś tam jest jeszcze mój Rahl. Owszem, zabił człowieka, zgwałcił mnie i planował zniszczyć mi życie, ale kiedy przyniósł tą kobietę... widziałam ból w jego oczach, chciał to przede mną ukryć, ale zdążyłam go trochę poznać przez te kilka tygodni... poza tym wyleczył mnie, mimo że tak bardzo go skrzywdziłam. To tak, jakby w jednym ciele był potwór i Rahl. Rahl brzydzący się przemocą i bestia, w którą się przemieniał, kiedy ogarniał go głód lub gniew. Sama nie wiedziałam, co o tym sądzić.
     Stojąc przy oknie postanowiłam wziąć się w garść. Spojrzałam na moją rozdartą sukienkę. W mojej głowie natychmiast pojawiło się wspomnienie nocy. Ponownie wybuchłam histerycznym płaczem. Chwyciłam za węzeł od gorsetu, który jak na złość się zasupłał, przez co popadłam w histerię. Czułam się w tej sukni jak w jakimś koszmarze, z którego nie mogłam się wydostać. Chciałam jak najszybciej się jej pozbyć tak, jakby to miało sprawić, że zapomnę wczorajszą napaść. Szarpałam ją w nerwach, aż materiał się rozerwał. Teraz ubranie nie dawało się już do niczego. 
Stałam w samej halce na środku pokoju i z żalem stwierdziłam, że nadal wszystko doskonale pamiętam. Uklęknęłam na podłodze i zakryłam dłońmi twarz, mój szloch tracił na sile, aż zmienił się w cichy płacz bezsilności...

-Nie chcę, nie mogę... - odpowiedziałam matce, kiedy próbowała zmusić mnie do zjedzenia śniadania.

-Leanne, jutro jedziesz z Rahlem do Miragville, trzeba zaprosić jego rodziców na zaręczyny i ślub. Nie możesz wyglądać tak jak teraz, jesteś potwornie wychudzona! - Podsunęła mi pod nos talerz z jedzeniem. Kiedy zapach mięsa dotarł do moich nozdrzy, poczułam skurcze żołądka. Wstałam i wybiegłam z domu. Z jadalni bliżej mi było na dwór, niż do łazienki. Ledwie zdążyłam stanąć pod drzewem, kiedy rozpoczęły się odruchy wymiotne. Nie trwało to długo, bo jak słusznie zauważyła moja matka, nie jadłam ostatnio za wiele. Czy to możliwe, aby dziecko już dawało o sobie znać?
-Leanne! - Krzyknęła matka. Spojrzałam na nią, miałam zamiar coś powiedzieć, lecz zamiast tego obraz zamazał mi się przed oczami i upadłam na ziemię.

     Odzyskałam przytomność dopiero następnego dnia po południu. Czułam się strasznie osłabiona... i głodna. Mimo, że mój żołądek nadal nie był w najlepszym stanie, nie mogłam nie jeść. W końcu nie tylko o siebie musiałam teraz dbać... Całe szczęście Muriel już wcześniej przygotowała dla mnie jedzenie, wiec nie musiałam długo czekać.

Kiedy skończyłam posiłek, poprosiłam guwernantkę o opuszczenie pokoju. Przekonałam ją, że chcę odpocząć i muszę zostać sama. Kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi, wyjęłam spod łóżka księgę. Zaczęłam wertować karki, aż znalazłam rozdział dotyczący osobników podobnych mojemu przyszłemu mężowi. Na samą myśl o nim przeszły mnie ciarki. Jak on będzie mnie teraz traktował? Teraz nie miałam pojęcia do czego jest zdolny...
     Odrzuciłam od siebie natrętne myśli i zagłębiłam się w lekturze. W końcu przemienienie go z powrotem w człowieka, mogło sprawić, że da mi spokój. Przecież nie zmarnowałby całego swojego życia na próbę zemsty na mnie... Poza tym w takiej sytuacji nie mógł mi zrobić wielkiej krzywdy, bo jakie szanse miałby zwykły człowiek z czarownicą? Marne. Tylko co zrobię w takiej sytuacji z dzieckiem?
     Niestety już po kilku pierwszych stronach przekonałam się, że jest to proces nieodwracalny. Nie mogłam zwrócić Rahlowi życia. Jednak czytając dalej dowiedziałam się wielu przydatnych rzeczy.
-Znalazłaś coś? - Usłyszałam za sobą zimny głos blondyna.
Podskoczyłam i nawet tego nie kontrolując, odsunęłam się od niego. Nie wiedziałam co mu powiedzieć... prawdę, czy brnąć w kłamstwo... Wyglądał na głodnego, mógł mnie zaatakować, jednak nie chciałam robić mu złudnych nadziei... sama bym tego nie chciała dla siebie. A na życiu mi nie zależało, jeżeli mnie zabije to zrobi mi tylko przysługę.
-Rahl, tego nie da się cofnąć.
Jak przewidziałam, mężczyzna się wściekł, skóra ścierpła mi od jego krzyku. Chwilę potem przygwoździł mnie do łóżka.
-Masz coś z tym zrobić! Inaczej cię zabiję! - Jego błękitne oczy zmieniły barwę na niemal czarną. Jego gniew mnie przerażał.
-Nie mogę nic z tym zrobić. - Odpowiedziałam spokojnie. Obróciłam głowę, umożliwiając mu w ten sposób dostęp do szyi. Mimo, że jeszcze niedawno byłam przekonana, że pragnę śmierci, teraz w moich oczach gromadziły się łzy. Nie były one jednak spowodowane tym, że zaraz stracę życie, a tym że przeżyłam je w ten sposób. Dlaczego nie mogłam być zwyczajną dziewczyną? Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej.
Przymknęłam oczy, czekając, aż wampir zatopi w mojej szyi kły i po policzku spłynęła mi łza. Zamiast zębów wampira, poczułam jednak, jak ze mnie schodzi i siada na łóżku. Ukrył twarz w dłoniach.
Trwało między nami kilkuminutowe milczenie, które to ja odważyłam się przerwać.
-Rahl, powinieneś się nakarmić... - Zaczęłam.
-Każesz mi znów zabić?! - Przerwał mi, patrząc na mnie z niedowierzaniem, jego oczy znów zaczęły ciemnieć.
-Nie musisz nikogo zabijać. - Odpowiedziałam stanowczo. -Rahl, nie możesz się głodzić, bo wtedy nad sobą nie panujesz. Jutro mamy jechać do twoich rodziców, chyba nie chcesz zaatakować Vivienne, Torina lub swoich sióstr - westchnęłam, wpatrując się w swoje trzęsące ręce. -Możesz nad tym panować, musisz tylko jeść regularnie, nie możesz doprowadzać się do szaleńczego głodu. Kiedy będziesz zaczynał czuć pragnienie, przenieś się do innej miejscowości, napadnij na kogoś i nakarm się, ale na tyle, aby go nie zabić. Umiesz leczyć rany, zapewne też możesz wymazywać pamięć, jak każdy wampir, więc twoje ofiary nawet nie będą tego pamiętać, nikt na tym nie ucierpi. Musisz tylko nauczyć się nad tym panować...
Odważyłam się przenieść wzrok na Rahla, który z niedowierzaniem kręcił głową.
-Coś ty ze mnie zrobiła... - Mruknął pod nosem, po czym wstał z łóżka, a sekundę później rozpłynął się w powietrzu.

     Noc spędziłam na dalszym czytaniu. Rano byłam kompletnie wykończona, a czekała mnie podróż do Miragville. Rahl zjawił się zaraz po śniadaniu.Wydawał się spokojniejszy, choć moim zdaniem sam mój widok go denerwował. Ojciec wysłał Federica po moje bagaże, jednak Rahl przekonał go, że sam się tym zajmie. Chciał ze mną porozmawiać jeszcze przed podróżą.

-Próbowałeś wczoraj... - Zaczęłam, jednak szybko mi przerwał.
-Próbowałem, ale się nie udało. Nie wiedziałem kiedy powinienem przestać i jak się okazało przestałem za późno. Leanne, musisz coś z tym zrobić! - Zawołał unosząc swoje ręce w górę.
-Z czym?
-Jestem zimny jak lód, nie czujesz? - Przyłożył mi dłonie do policzków. Czułam, że zaczynają drętwieć z zimna.
Milczałam. Znałam odpowiedź na to pytanie, ale nie miałam odwagi mu jej udzielić. Jednak czy miałam inne wyjście? Rahl miał wspaniały kontakt z rodzicami, a jeśli zorientowaliby się, że ma tak niską temperaturę ciała, zażądaliby prawdy, z pewnością nie daliby się szybko zbyć... Jeżeli Rahl powiedziałby im prawdę, znienawidziliby mnie... Kto wie jaki los by mnie wtedy spotkał...
Wzięłam głęboki oddech i zebrałam się na odwagę.
-Da się stworzyć iluzję przed ludźmi, odzyskasz dawny koloryt skóry i temperaturę ciała, musisz tylko... - urwałam.
-Co muszę? - Zapytał, kiedy zniecierpliwiło go moje milczenie.
-Napić się mojej krwi. Krew czarodzieja utworzy w twoim organizmie odpowiednią aurę na trzynaście dni, aby ciągle mieć tą aurę, musisz regularnie pić moją krew. Dla ludzi nie będziesz nikim niezwykłym, ale czarodzieje od razu będą wiedzieli kim jesteś. - Nerwowo bawiłam się palcami.
-Przecież mogę cię w ten sposób zabić.
Kiedy wypowiedział te słowa, moje serce zaczęło bić szybciej.
-Karmiłeś się wczoraj, więc nie powinno dojść do takiej sytuacji. Poza tym nie ma innego wyjścia.
-A mógłbym zaatakować innego czarodzieja? - Zapytał niepewnie.
-Nie możesz wymazać pamięci czarodziejowi, a zapewniam cię, że żaden z nich nie będzie chciał oddać ci krwi, a jeśli go zabijesz, pomszczą cię inni.
-Ciebie też przecież mogę zabić.
-Tak, ale ja nikogo nie obchodzę!
Milczał, a ja odgarnęłam włosy na jedno ramię. Bałam się, ale wiedziałam, że to nieuniknione, więc chciałam mieć to jak najszybciej za sobą.
-Ile mam jej wypić? - Zapytał podchodząc do mnie.
-Nie wiem, nie jest określone ile.
Wahał się jeszcze chwilę, po czym schylił się do mojej szyi. Minęła jeszcze chwila, zanim zatopił w niej kły. Po kilkunstu sekundach, byłam już niemal pewna, że Rahl się nie powstrzyma, a ja stanę się jego kolejną ofiarą. Pił coraz łapczywej.
-Rahl... - wyszeptałam błagalnym tonem, kiedy zaczęłam mieć mroczki przed oczami.
Oderwał się od mojej szyi i niemal od razu zaczął mnie całować. Zrobiło mi się niedobrze od smaku własnej krwi. Po chwili poczułam ugryzienie w wargę. Szczypanie ustało, a skóra którą rozerwał Rahl aby dostać się do krwi zaczęła się goić. Odsunął się ode mnie i przymknął oczy, które były całkowicie czarne.
Chciałam podejść do łóżka i się na nim położyć, ale potknęłam się o własne nogi. Wylądowałam w ramionach Rahla i po raz kolejny w tym miesiącu, zaczęłam tracić kontakt z otoczeniem.
-Leanne, nie umieraj mi tutaj! - krzyknął pochylając się nade mną.
Ledwo podniosłam powieki.
-Jestem tylko trochę osłabiona. - Wymamrotałam i zamknęłam oczy.

-Długo byłam nieprzytomna? - Zapytałam, kiedy się obudziłam.

-Parę minut. Zaraz musimy jechać, chociaż nie wiem czy twoja matka nam pozwoli, była tutaj chwilę temu i chciała dzwonić po lekarza.
-Nie, możemy jechać, tylko... - wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz. -Muriel!
Służka zaraz zjawiła się w moim pokoju.
-Muriel, możesz zobaczyć czy Rahl nie ma gorączki? Trochę gorzej się poczuł.
Kobieta popatrzyła na mnie zdziwiona, a Rahl zszokowany spoglądał to na mnie to na nią. Nim zdążył zaprotestować, przyłożyła mu rękę do czoła.
Z galopującym sercem czekałam na jej odpowiedź.
-Wydaje mi się, że wszystko w porządku, ale nie jestem lekarzem, więc...
-Ufam ci, Muriel. Możemy jechać. - Powiedziałam do mężczyzny, który nadal wydawał się być w szoku. Wziął moje walizki i zeszliśmy na dół.

     Kilkanaście minut później byliśmy już w drodze do Miragville. Mimo że zbliżało się lato, był to kolejny dzień ulewnego deszczu.

-Czyś ty oszalała? Co by było gdyby twoja krew nie zadziałała? - Rahl zaczął mi robić wyrzuty, kiedy tylko wyjechaliśmy z podwórza moich rodziców.
-Wymazałbyś jej pamięć. Zresztą to działa od wieków.
-Tak jak ten twój eliksir, tak?
-Eliksir, to inna sprawa. Poza tym sam..
-Skończ! - przerwał mi, uniemożliwiając dalsze tłumaczenie i odwrócił się do okna.
Przymknęłam oczy i oparłam głowę o szybę, po której płynęły krople deszczu. Po przeciwnej jej spływały zaś moje łzy. 
Czekało mnie ciężkie życie.

     Wieczorem byliśmy już w Miragville. Vivienne i Torin niesamowicie ucieszyli się z naszego przyjazdu. Matka Rahla już na stałe odzyskała zdrowie. Wyglądała na najszczęśliwszą kobietę na świecie. Przy kolacji cały czas opowiadała o dziewczynkach, Torin milczał, ale uśmiech nie opuszczał jego twarzy, kiedy słuchał opowieści swojej żony.

     Dopiero pod koniec kolacji Rahl zdecydował się powiedzieć rodzicom o naszym ślubie. Zostałam wyściskana przez Vivienne, przez co prawie zaczęłam płakać. Czy cieszyłaby się tak z tego, że zostanę żoną jej syna, wiedząc co mu zrobiłam? Zresztą... to chyba właśnie ona była tą, która najbardziej była zadowolona z naszego ślubu, co również było przykre.
-Rodzice Leanne zapraszają was do siebie. W niedziele odbędą się nasze zaręczyny, a w kolejną sobotę ślub.
Torin i Vivienne popatrzyli po sobie, po czym Torin zabrał głos.
-Nie rozumiem, przecież jesteście zaręczeni już od jakiegoś czasu, chyba nas nie okłamałeś, synu...
-Umm... po prostu... pan Lace nie mógł zaakceptować naszego związku, ale kiedy przekonał się, że jego córka nie zechce wyjść za nikogo innego, doszedł do wniosku, że woli zgodzić się na to abym ją poślubił, niż na to, aby na jego rodzinę spadła hańba. Rodzina Leanne jest zamożna i bardzo szanowana w Darknessland, więc mój przyszły teść nie wyobrażał sobie nie wyprawić nam zaręczyn. Prawda, kochanie? - objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Całe moje ciało przeszedł dreszcz. Z trudem powstrzymałam się od odsunięcia od niego. Bałam się go. Wciąż miałam w pamięci ból, jaki sprawił mi ostatnim razem
     Popatrzył mi w oczy wyczekując odpowiedzi. Zapewne chciał tym upewnić rodziców, że mówi prawdę. Jednak wydaje mi się, że Vivienne zauważyła jak drgnęłam, przez co zrobiła zdziwioną minę.
-Tak. - wymusiłam uśmiech i spojrzałam na kobietę. Nie mogłam zbyt długo patrzeć jej w oczy. Miałam wrażenie, że zaraz wyczyta z nich prawdę, więc szybko spuściłam wzrok.
-Wszystko w porządku? - zapytał Torin.
-Tak, jestem po prostu zmęczona podróżą.
Niepewnie oparłam się o ramię Rahla, przez co jego rodzice chyba rzeczywiście mi uwierzyli.
-Dobrze, w takim razie niebawem zjawimy się u państwa Lace. Rozumiem, że zapewniłeś miejsce również dziewczynkom?
-Tak, wszystko załatwione. Nie pogniewacie się jeśli już pójdziemy spać? Leanne musiała dziś wcześnie wstać, ja również jestem zmęczony.
-Oczywiście synu. - powiedział spokojnie Torin.

-Czy musisz robić z siebie wielce poszkodowaną przed moimi rodzicami?! - Zaczął wrzeszczeć Rahl, trzaskając za sobą drzwiami sypialni. Stanęłam w kącie pokoju, jakby to mnie miało przed czymś ochronić.

-Nic nie zrobiłam!
-Jasne, albo będziesz mi posłuszna, albo znów ci się dostanie! - Stanął tuż przede mną uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
-I co? Znowu mnie zgwałcisz? W domu własnych rodziców? - Postawiłam mu się, doskonale wiedząc, że tutaj jestem bezpieczna.
-Chyba o czymś zapomniałaś. - Złapał mnie za rękę i znaleźliśmy się w lesie. Zaraz zaczął dobierać się do mojej sukni.
-Nie! Zostaw mnie! - Histerycznie krzyczałam, próbowałam się wyrywać ale to nic nie pomagało. Zaczęłam płakać, po czym przymknęłam oczy i czekałam na najgorsze. Całe szczęście, kiedy otworzyłam oczy, znów byłam w naszej sypialni. Kucnęłam na podłodze, a z mojego gardła znów wydobył się szloch, tym razem z ulgi. Rahl stał tylko nade mną i się śmiał.
-Nienawidzę cię! - krzyknęłam ponownie zalewając się łzami. Wyprowadziłam go tym z równowagi, podniósł mnie z podłogi i przyparł mnie do ściany. Jego oczy zmieniły swą barwę na czarną.
-To ja mam powód cię nienawidzić, nie ty. Ja nie wywróciłem twojego życia do góry nogami. Jeszcze.
-Rahl! - Do pokoju wkroczył Torin z Vivienne. Z przerażeniem patrzyli na nas. Ja natomiast zerkałam to na nich, to na blondyna... Kiedy podszedł do nas Torin stało się coś niesamowitego. Oczy Rahla w jednej sekundzie odzyskały naturalny kolor. Jego twarz przybrała wyraz paniki i nie było na niej śladu gniewu, jaki jeszcze przed chwilą nim władał.
-Leanne, idź z Vivienne, muszę porozmawiać z synem.

     Vivienne zabrała mnie do salonu. Miała zmartwioną minę. Co będzie jeżeli zapyta mnie co się stało pomiędzy mną a Rahlem? Przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy. Usiadłam przy stoliku i ukryłam w twarz w drżących dłoniach.

-Leanne, powiedz co się stało. Odkąd tylko przyjechaliście, widzę że coś jest nie tak.
Milczałam, zastanawiając się nad kolejnym kłamstwem.
-Nie pozwolimy na wasz ślub, widząc co się między wami dzieje, Leanne. Co się stało?
-W drodze do Miragville pokłóciłam się z Rahlem. To wszystko. - Zmusiłam się do spojrzenia jej w oczy, choć to nie było proste. Złapałam się za głowę, czując jak znów słabnę. Szumiało mi w uszach, a obraz zamazywał mi się przed oczami.
Sama nie wiem jak do tego doszło, ale kiedy odzyskałam przytomność, powiedziałam matce Rahla o mojej ciąży... w sumie sama się domyśliła. Kiedy błagałam ją o to, aby nie mówiła o tym swojemu synowi, stało się coś dziwnego. Nie dość, że przyrzekła, że nic mu nie powie, doradziła mi wręcz, abym na razie nic mu o tym nie mówiła. Dowiedziałam się wtedy, że kiedy zaszła w ciążę, była jeszcze panną. Biologiczny ojciec Rahla bardzo się ucieszył i to go skłoniło do poślubienia Vivienne. Przez całą ciążę był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, jednak kiedy jego małżonka urodziła, stał się nerwowy, miesiąc po tym, jak Rahl skończył roczek, ojciec Rahla opuścił ich na zawsze. Kilka tygodni później podobno znaleziono go martwego w lesie, za miastem. Jednak Vivienne nigdy nie uwierzyła w jego śmierć. Ułożyła sobie życie bez niego, nie tęskniła za nim, do Torina należało całe jej serce, ale mimo to, nigdy nie opuściło jej przeczucie, że Severus żyje.
     Sama miałam podobne przeczucia, chciałam się dowiedzieć jeszcze więcej o ojcu Rahla, jednak wtedy Rahl i Torin wrócili. Mój narzeczony rzewnie mnie przeprosił, co jak się domyślam było tylko przedstawieniem dla jego rodziców.

     Spędziliśmy w Miragville jeszcze kilka dni, po czym wróciliśmy do Darknessland, gdzie trwały przygotowania do obiadu zaręczynowego. W sobotę wieczorem zjawili się tutaj również rodzice Rahla, a w niedzielę wszyscy zostali oficjalnie poinformowani o naszym ślubie. Na mój palec został wciśnięty złoty pierścionek z czerwonym oczkiem, który teraz nosił za sobą obietnicę..

Tym razem nikt mnie nie pomógł mi wywinąć się od ślubu.
Nie było już odwrotu.


~~~
Hej!
Nic nie sugeruję, ale wiecie... Leanne jest słaba psychicznie i jeśli Rahl będzie ją tak nadal traktował, pewnie nie wytrzyma, a ja nie mam na razie zamiaru żegnać się z EFTW.
Nic go nie usprawiedliwia, ale cóż, dotąd miał idealne życie, a Leanne nagle zmieniła je w piekło, a przynajmniej on tak sądzi, więc go troszkę zrozumcie, jest w szoku. :) 
Kolejny rozdział może być troszkę opóźniony, gdyż Lumina pisze maturę za miesiąc, więc na razie trzeba jej trochę odpuścić, bo jeszcze nie zda przez EFTW i dopiero będzie. W akcie wściekłości zagryzie Leanne, George'a, Iris, Vivienne, Torina, Larsa, Gabrielle, Lavenę, Helenę i całą resztę świata, lepiej poczekać :P
Ale może się nie spóźni, choć przypuszczam, że tak właśnie będzie :D
Okay, zjeżdżam, bo znów majaczę w gorączce.
Do napisania! x

2 komentarze:

  1. Ależ tu się dzieje... Rahl, biedaczek, skazany na bycie wampirem przez wieczność, jak strasznie musi się czuć ze świadomością, że nie jest już człowiekiem. Szkoda mi go. Nie prosił o to, co go spotkało, nic więc dziwnego, że nienawidzi Leanne. W gruncie rzeczy dziewczyna spaprała mu życie. Choć z drugiej strony... Teraz został obdarzony nowymi, cudownymi mocami, umiejętnościami, o jakich zwykły człowiek nie może nawet marzyć. Może po czasie oswoi się z tym, kim/czym się stał i złagodnieje? Polubi swój wampiryzm? Spotka innych sobie podobnych? A właśnie, jak to jest z ludźmi, których ugryzie, zmieniają się, czy nie? Bo jeśli tak, to i Lea jest w niebezpieczeństwie, skoro Rahl podpija jej krew, by wyglądać jak żywy człowiek. To wyjaśniałoby jej osłabienia i utraty przytomności, bo wątpię, żeby po kilku dniach miała już objawy ciąży.
    Ciekawa jestem, jak będzie wyglądał ich związek, czy Rahl naprawdę zmieni jej życie w ciągłą udrękę? Mam nadzieję, że jego ludzkie serce wygra i pozwoli mu przebaczyć dziewczynie to, czego już nie można cofnąć. A jeśli nie, to powinna powiedzieć mu o dziecku, niech choć ze względu na nie przestanie ją dręczyć.
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, przepraszam, że z anonima, ale mam coś z kompem i nie mg dodac koma.
    Jesli chodzi o rozdzial, to jestem rozczarowana zachowaniem Rahla. Coraz bardziej zniecheca mnie ten czlowiek do siebie. Moglby postawic sie w jej sytuacji i sprobowac ja zrozumiec. Dobra, ok. Stal sie wampirem ale moglby chociaz jakos sie zachowac. Tak bardzo ja kochal,a teraz tak ja krzywdzi...
    Dobra, ja juz sie nie rozpisuje bo strasznie mi sie pisze na tym tele ;* ale rozdzial swietny ;)
    pozdrawiam
    Seo

    OdpowiedzUsuń